sobota, 17 listopada 2012

Most do Edenu - Legenda o pięknej kobiecie.


Yeey, hejka~
Pewnie... większość lub mniejszość... lub po prostu Yuu, spodziewała się "Białego Snu" i szczerze powiedziawszy to ja też, ale... tak jakoś wyszło. *m* 
Wgl. to się stęskniłyśmy, uch~
Noo, po tym powinien pojawić się (mimo wszystko) "Niespełna rok"... a najwyżej dopiero po tym BS. Rany, rany... Pewnie i tak to ulegnie zmianie, ale dobra, mniejsza~
Uuu, a tak nawiasem to w następnym rozdziale MdE poznamy aż cztery mega ciacha! No i jedną laskę, ale to mniejsza! Kyaa, wszyscy się cieszymy, prawda?~


Legenda o pięknej kobiecie.

Miasto nocą, zaskakujące w swej sztucznej, a zarazem niezwykłej światłości, spoglądało na niego bacznym spojrzeniem, nie pozwalając na luźne, nieprzemyślane kroki. Neonowe lampy, wydawały się być skierowane właśnie w jego stronę, a kolorowe napisy, umieszczone nad obrotowymi drzwiami, uśmiechały się wesoło w marnych próbach zwrócenia na siebie jego uwagi. Ot, starego przyjaciela, wracającego pod ojczyste skrzydła majestatycznych drapaczy chmur.
Wszystkie ominięte budynki spoczywały w mrocznych otchłaniach pamięci bruneta, zatuszowane przez czas, biegnący nieustannie do przodu, uparcie i wręcz nachalnie przeplatającego się przez jego chude palce. Mimo widoków, których nie powstydziłoby się żadne najbliższe miasto, chłopak szedł szybkim, niewzruszonym krokiem.
Przeszywający go wzrok tutejszych ciekawskich ludzi, nieustannie zmuszał go do przyśpieszenia. Chociaż zmęczone ciało odmawiało posłuszeństwa, szukając choćby kilkusekundowej przerwy dla zregenerowania sił, to jednak nie wywoływało u niego większych emocji. Czekoladowe tęczówki od dłuższej chwili intensywnie wpatrywały się w szary chodnik, zdewastowany toną gumy do żucia.
Jeśli się nie mylił, cel jego wyprawy kończył się tuż za rogiem i chociaż delikatny uśmiech wdarł się na jego twarz, nic więcej nie wskazywało na entuzjazm.
Chłodne, wrześniowe powietrze, otulało jego zaróżowione policzki, a zmęczony oddech zamieniał się w widoczną dla oka parę. Nie spodziewając się tak mroźnego powitania, ubrany był jedynie w szarą bluzę i czarne rurki, o drażniąco wąskich nogawkach, będących jednocześnie jedyną parą, której nie zdążył wcześniej spakować do walizki.
Westchnął ze zrezygnowaniem, przystając przy tym dosłownie na moment, który to wykorzystał też los, posyłając ku niemu biegnącą z przerażeniem w ciemnych oczach, kobietę, której delikatne rysy twarzy w większości pochłonął mrok później pory.
Szatynka znowuż, widząc przed sobą stojącą w bezruchu postać, starała się zatrzymać, by następnie bezpiecznie ominąć chłopaka. Jednak nie wszystko potoczyło się dokładnie po jej myśli, ponieważ już po chwili jej zielone spojrzenie, napotkały czekoladowy wzrok nieznajomego, leżącego teraz na ziemi, zaraz pod nią.
- P-Przepraszam – mruknęła niepewnie, bezzwłocznie podejmując się próby wstania.
- Nic się nie stało – odpowiedział z jawnym zakłopotaniem.
Nie często przytrafiały mu się takie sytuację, dlatego też jeszcze przez moment wpatrywał się w kobietę, po czym powstał do pionu, uśmiechając się pogodnie, na co ta odpowiedziała tym samym. Miała na sobie czarne legginsy, opinające jej zarówno długie, jak i zgrabne nogi, granatową sukienkę nad kolano, kusicielsko, acz nie prowokująco eksponującą jej piersi oraz cieniutki sweterek podobnego koloru. Wszystko dopełniał idealnie delikatny makijaż, przedłużający jej rzęsy. Mimo to już na pierwszy rzut oka widać było, że jest od niego dużo starsza.
Nieznajoma w duszy walczyła z myślami, aż w końcu nie marnując czasu na przedstawianie się, ponownie przeprosiła, po czym, nie zastanawiając się już więcej, wyminęła chłopaka i ruszyła w tylko sobie znanym kierunku, nadal czując na sobie uporczywe spojrzenie, prześladujące ją już od dłuższego czasu.
Brunet przeciągnął się leniwie, błogosławiąc fakt, że walizka nadal spoczywała u jego boku. Mimo wszystko wizja szukania jej w niemal obcym mieście nie zaliczała się do tych weselszych, nawet, jeśli i tak miał zamiar zwiedzić ją przy najbliższej okazji.
Reszta drogi minęła mu dość spokojnie, nie licząc paru bliższych spotkań jego buta z gumą do żucia. Jednak starał się o tym nie myśleć, a zwłaszcza teraz, kiedy wpatrywał się w swoje, nowe, śnieżnobiałe mieszkanie, znajdujące się na obrzeżach miasta. Od pełni szczęścia dzieliło go jednak hebanowe ogrodzenie, które ze szczerym zaciekawieniem, wpatrywało się w nieznajomego przybysza.
Niepewnie przesunął zmarzniętymi palcami po wyświetlaczu telefonu, a słaby promień oświetlił jego bladą twarz, wywołując złudną nadzieję na ogrzewające ciepło. Nie przejmując się dreszczem, przebiegającym przez całe jego ciało, zadzwonił dzwonkiem, mając nadzieje, że jego współlokator nie śpi, co zważywszy na godzinę było naprawdę mało prawdopodobne.
~
Eliot na wpół przytomnie omiótł pogrążoną w mroku sypialnię długim spojrzeniem, starając się odgadnąć, co wyrwało go ze snu. Zerknął na zegarek. Druga trzydzieści dwie.
"Jeśli budzisz się w nocy między drugą a trzecią, istnieje duże prawdopodobieństwo, że ktoś cię obserwuje", przypomniał sobie mimowolnie. Czasami - a zwłaszcza w takich chwilach - jego hobby mocno dawało się we znaki.
Już miał ponownie opaść na poduszki, ale w tym momencie po raz drugi rozległ się sie przeszywający dźwięk dzwonka.
-Kogo niesie w środku nocy? - jęknął pod nosem. Niechętnie odrzucił kołdrę i ignorując fakt, że ma na sobie tylko bokserki, powlókł się do przedpokoju.
Zatrzymał się nagle, już z dłonią na klamce. A jeśli to przerażona piękność, ścigana przez jakiegoś psychopatę? Jeśli cudem zdołała mu się wymknąć, a teraz ze łzami w oczach spojrzy na niego, prosząc o ratunek...? Nie może pokazać sie w samych gaciach. Zaklął cicho naciągając na siebie jakieś spodnie, leżące dotąd na krześle obok.
Przeraźliwy dźwięk dzwonka znów przeciął ciszę.
-Już otwieram, moja piękna...! - oświadczył naciskając klamkę i stanął oko w oko... z bynajmniej nie tą, wyśnioną damą w opałach. Zamiast niej jego oczom ukazał się nieco niższy od niego brunet, ubrany dość nieodpowiednio na temperatury panujące w tym mieście nocą.
Eliot zmarszczył brwi, dostrzegłszy walizkę stojącą na ziemi, obok nieznajomego. Westchnął, dając upust swojemu rozczarowaniu i oparł się o framugę drzwi.
-Czym mogę służyć...? O Tak... niecodziennej porze? - zapytał, akcentując ostatnie słowa.
- P-Przepraszam – zaczął niepewnie. – Jestem twoim współlokatorem. Jeszcze raz przepraszam, że budzę cię o tej godzinie, ale miałem małe opóźnienia w podróży – wytłumaczył na wstępie z lekkim zniecierpliwieniem, czując jak całe jego ciało drży z zimna. – Nazywam się Matthew. Matthew Wray – sprostował, uśmiechając się delikatnie i podając dłoń stojącemu naprzeciw niego mężczyźnie.
-Małe opóźnienia? - powtórzył z niedowierzaniem Eliot, ściskając dłoń bruneta. - Nic się nie stało. Chociaż nie ukrywam, że spodziewałem się raczej, że będziesz.... A, nieważne. Lepiej właź do środka, chyba, że chcesz tu zamarznąć. Pomóc ci z bagażem?
- Nie, dzięki. Myślę, że jakoś sam sobie poradzę – mruknął, wchodząc już do salonu. – Cieplutko tu – skwitował, przeciągając się leniwie.
Nie zastanawiając się, spojrzał na współlokatora, który dopiero teraz zatrzasnął drzwi, starannie zamykając je na klucz. Jego hebanowe włosy ułożone były w lekkim nieładzie, przysłaniając w ten sposób wesołe zielone oczy, zerkające teraz na krajobraz uśpionego miasta.
Był od niego niewątpliwie starszy, jednak nie lada wyzwaniem byłoby dokładne określenie jego wieku. Obecnie miał na sobie zmięte, dresowe spodnie, w pewnym sensie potwierdzające tezę, że chłopak dopiero wstał, ponieważ jeśli Matthew się nie mylił, ubrał je tyłem do przodu, co na swój sposób wyglądało dość komicznie.
Od razu mógł wywnioskować, że mężczyzna oczywiście poza tym, że trochę przezorny jest też odrobinę nierozgarnięty.
-Ach, prawie zapomniałem! - zreflektował się nagle. - Nazywam się Eliot. Eliot Creyth. Wtajemniczysz mnie może w to swoje spóźnienie? - zagadnął, prowadząc Matta do sypialni. - Tylko mi nie mów, że widziałeś , dobra? Bo jeśli tak... będziesz zmuszony spać na korytarzu.
- Miło mi i… nie za bardzo rozumiem, co masz na myśli – zamyślił się przez chwilę, a nie słysząc żadnej konkretnej odpowiedzi, zaczął dalej – przyjazd opóźnił się, ponieważ jeden z pasażerów przewoził narkotyki. Cała sprawa trwała dość długo, a kiedy w końcu nas wypuścili, oczywiście bez tego kolesia – sprostował – moja taksówka odjechała. Dlatego musiałem dojść tutaj od stacji na nogach – dokończył z niesmakiem, przypominając sobie drogę, którą normalnie spędziłby w cieplutkim samochodzie, rozkoszując się pewnie jakąś muzyką, wydobywającą się z radia.
-To twoja część -oświadczył, wskazując mu jego połowę pokoju. - Dość nieprzyjemna historia - zawyrokował, z niekrytym zadowoleniem znów zakopując się pod kołdrą. - A co do jej... No cóż, to jedna z tutejszych legend, zupełnie nieistotna. Gdybyś zobaczył, po prostu byś to wiedział. Zaproponowałbym ci herbatkę czy coś, ale jutro jest pierwszy dzień szkoły i nie chciałbym wyglądać tam jak zombie. Samoobsługa, dasz sobie radę? Łazienka jest obok. Branoc.
-Czekaj. Nie rozumiem – przyznał, wyciągając z torby parę przydatnych rzeczy, typu szczoteczka do zębów czy piżama w formie czarnych bokserek. – O co chodzi w tej legendzie? – Zapytał z jawnym zaciekawieniem, przyglądając się, jak chłopak powoli odpływa w krainę Morfeusza. 
-Nic takiego, to tylko opowieść o pięknej... pięknej... pięknej kobiecie... wiesz, zielone oczy, ciemne włosy... A w każdym razie tak jest opisywana - mimowolnie się uśmiechnął. - Kochała swojego męża tak bardzo, że gdy przyłapała go na zdradzie, zamiast znienawidzić, zabiła go, by jego dusza nie została splamiona. No, a sama popełniła samobójstwo. Odrodzili się, historia wielkiej miłości się powtórzyła, z tym, że on nic nie pamiętał, a ona owszem. No i... No i powtórzyła się też zdrada. I wciąż sie powtarza, w kółko i w kółko, i znów... - westchnął. - Nie rozumiem go, naprawdę. Tak piękna kobieta, wierna mu całym sercem, tak bardzo kochająca, że nie potrafiła znienawidzić - oświadczył tonem poety, recytującego nowy wiersz. - A on to olał. No cóż, jego strata. Jednak... - Tutaj popatrzył na Matta z błyskiem w oku. - Jeśli spotkasz ją w nocy, szukającą swojego męża, a nie pomożesz jej... Będzie przychodzić nocą, gdy tylko zaśniesz, sądząc, że to ty nim jesteś. Wiesz, jedyny, który nie ulegnie jej pięknu... Raz ją widziałem, ale jestem bezpieczny. To była najpiękniejsza istota na tej planecie...  Branoc, teraz już na serio - oświadczył jak gdyby nigdy nic, odwracając się plecami do nowego współlokatora.
- I serio wierzysz w coś takiego? – zapytał, jednak tym razem słowa bez odpowiedzi, odbiły się echem w jego uszach. – Dobra, dobranoc.
~
Kiedy Matt w końcu odświeżony wrócił do pokoju, zastał swojego współlokatora, rozłożonego na całej szerokości łóżka, przypominając w ten sposób małe dziecko. Na ten widok nie potrafił się nie uśmiechnąć, ukazując w ten sposób rząd białych zębów. Chłopak mimo, że był dziwny, wyglądał i wydawał się entuzjastycznie nastawiony do życia, przez co już dzisiaj zdobył sympatie brązowookiego.
Westchnął przeciągle, przykrywając się cieplutką kołdrą i nagle przypominając sobie twarz, nieznajomej kobiety, tak podobnej do tej z opisu z legendy Eliota. Jednak szybko odpędził od siebie tę myśl, wymówką „Skoro to duch, to ja powinienem na nią wpaść, a nie ona, inaczej to nie miałoby sensu, bo wpadałaby na każdego”.
Nawet, jeśli bezpieczeństwo, które właśnie odczuwał, zatapiając się w śnieżnobiałej pościeli, było jedynie jego własnym wymysłem samoobronnym, właśnie z tym uczuciem, że teraz będzie mógł być szczęśliwy, zasnął, wyobrażając sobie następny, powoli nadchodzący dzień.
~

Obudziły go szepty, wywołujące nieprzyjemną dla ciała gęsią skórkę.
Cichy, zachrypnięty głos, przebijający się przez taflę niemal idealnej ciszy. Krótkie odpowiedzi, w jego głowie tworzący jedynie jeden niewyraźny bełkot. Martwy szelest kołdry, zmieszany z przyśpieszonym oddechem.
-Powinieneś bardziej uważać. Pamiętasz, co mówiłeś jeszcze tydzień temu? Że mam ci wybijać z głowy takie rzeczy-  
Tu nastąpiła chwila ciszy. - Dobrze, niech będzie, ale teraz powiedz mi, ile czasu ci zostało? Dziesięć lat? Dwa? Rok? Tydzień? I co, zaczniesz to, zaangażujesz się, a później? - Znów cisza. - Przecież wiem... Odpuść to sobie. I co z tego, że na razie tak myślisz? Za tydzień zmienisz zdanie. Słuchaj, cokolwiek zrobisz, będę cię wspierał, ale pamiętaj, o co sam prosiłeś. - Umilkł na moment, najwyraźniej wysłuchując odpowiedzi. - To dobra decyzja. Musisz uważać, naprawdę. To zbyt niebezpieczne...
Chociaż próbował zachować resztki świadomości, sen ponownie opanował jego umysł, był zbyt zmęczony tymi wszystkimi dziwnymi rzeczami, które tutaj napotkał. Już w pierwszy dzień. W pierwszy dzień, po tak długiej nieobecności. 

--------------------------------


I jeszcze tradycyjnie ogłoszenia parafialne :D
Dziś trzecia sobota miesiąca... składka przeznaczona... xD dobra, mniejsza.
Hmm, więc tak... po pierwsze dziękujemy Wam bardzo za 5 tysięcy wyświetleń! ^ ^ Serio, to strasznie motywujące, że ktokolwiek w ogóle czyta te wypociny xD
Przepraszamy, że tak długo musieliście czekać na notkę, ale archiwum w gg odmówiło współpracy -.- Uratowała nas Meards! I chwała jej za to :D
Dobra, co tam jeszcze...? A, no tak. Yuu nalegała, żeby podać konkretny czas, jaki będzie między kolejnymi notkami... Cóż, nie liczyłabym na systematyczność, ale będziemy dodawać przynajmniej jedną na miesiąc.
Hmm... to chyba tyle ^ ^ Jeszcze raz wielkie dzięki, że z nami jesteście ^ ^ 

2 komentarze:

Tyzyfone. pisze...

<33 Meardziu, jak mogłaś zwątpić, że przeczytam xD? Oczywiście mi się podoba :3 Rażących błędów nie ma, trochę może za bardzo rozbudowane zdania, ale kto co lubi xD No... nie powiem, ciekawa jestem :) Piszcie dalej!

Anonimowy pisze...

Na początku od razu informuję, że w jednym zgadzam się z Tyzyfone.. A mianowicie zdania rzeczywiście są ciut za długie. A tak to... To było trochę dziwne... Poza tym to wiecie... Ja tu czekam na jakąś akcje a wy mi dajecie tytuł, który mnie już odstrasza... Wiecie ''kobieta'' w yaoi mi nie jest potrzebna. Jedno zdanie dziwnie mi zabrzmiało, ale wybaczcie, bo nie chce mi sie go szukac...
Tak tak. Nie zapominajcie, że ja już praktycznie trzeci miesiąc czekam na Biały sen więc ja wam będę to wypominać jak mi tego nie skończycie. To ja czekan na kolejną notkę. Pozdrawiam. Yuu