poniedziałek, 26 listopada 2012

Biały sen. [3]

Proszę, oto Wasz Biały Sen xD
Wyczekaliście się, ale jak to mówią... czekajcie... czy tam, pukajcie... a otrzymacie... znaczy, otworzą Wam... No, sens taki sam xD W każdym razie, przed Wami kolejna część Białego Snu (czy może "Białej Zmory" jak to nazywamy go prywatnie xD)
 Miłej lekturki ^ ^
         -Lac.

-------------------------

  -Meiko-chan!~ - Na widok przyjaciółki, Luka pomachała entuzjastycznie ręką.
Planowały spotkanie już od dłuższego czasu, jednak za każdym razem którejś z nich coś wypadało.
Różowowłosa pokonała dzielącą je odległość niemal w biegu i przytuliła sie do dziewczyny.
  -Dawno się nie widziałyśmy! - orzekła z szerokim uśmiechem na ustach.
  - Och, rzeczywiście, Luka! Jak tam u ciebie? - zapytała szatynka, wyswobadzając się z uścisku, przy tym odwracając się przodem do przyjaciółki.
  Niestety prawdą był fakt, że ostatnio nie miały się kiedy spotkać. Przez domowe obowiązki ledwo starczało im czasu dla siebie, a co dopiero żeby dzielić go z kimś innym, ale zbliżała się zima. O tej porze roku ilość pracy zawsze malała, a dzięki zbliżającym się świętom same obowiązki stawały się jakby przyjaźniejsze. Wydawać by się mogło, że od teraz wszystko będzie się dobrze układać.
  -W porządku - uśmiechnęła się radośnie. - Ne, może pójdziemy na gorącą czekoladę i tam porozmawiamy? - Wskazała dłonią kawiarnię nieopodal. - A jak z tobą? I co słychać u Kaito-kuna?
  - Oczywiście - odparła, ruszając we wskazaną wcześniej stronę. - Co do Kaito... Zachowuje się ostatnie trochę dziwnie, sama nie wiem, czemu. Pewnie jakaś jesienna depresja - zaśmiała się cicho. - Nawet pisanie mu nie idzie. A jak u tam u twojego ukochanego artysty?
  -Wciąż maluje - westchnęła. - Niestety, prace mijają się z zamówieniami. Nie chce pokazać, co tym razem tworzy, ale... - zawahała sie. - Praktycznie nie wychodzi z pokoju... - westchnęła przeciągle. - Martwię się o niego.
 Pchnęła drzwi kawiarni i natychmiast owionął je słodki aromat czekolady i kawy, w połączeniu z ciepłem wręcz kojący.
  - Jak widać nie tylko z Kaito coś nie tak - mruknęła, rozkoszując się przyjemnie ciepłym powietrzem. - Może to jakiś strajk? A tak naprawdę... też trochę się martwię, ale pewnie im przejdzie.
  -No tak – Luka uśmiechnęła się znowu, odwieszając płaszcz na oparciu krzesła. - Ich świat rządzi się własnymi prawami. A, właśnie... Tak sobie myślałam... Może wpadlibyście do nas na święta? - zapytała niepewnie. - Moja mama powiedziała, że to dobry pomysł... No i... Mogłybyśmy ich ze sobą w końcu poznać...?
  - Wiesz, to świetny pomysł! - zaświergotała, zajmując miejsce obok niewielkiego stolika. - Nie wiem, jak Kaito, ale rodzice na pewno zgodzę się z miłą chęcią! Co zamawiasz? - zapytała zaraz po chwili. - Ja chyba standardowo... gorącą czekoladę.
  -Dwa razy – Megurine zwróciła się do kelnerki. - Dla mnie z bitą śmietaną. Wiec przyjdziecie? - zwróciła się do przyjaciółki. - Nie mogę się doczekać! Przygotujemy wszystko! Będzie choinka, kolacja, prezenty.... - zaczęła wyliczać. - Musimy iść na zakupy... Właściwie to choćby dziś!
  Meiko zaśmiała się cicho. 
  - Może nie tak szybko, co? Mamy jeszcze miesiąc - zauważyła z rozbawieniem.
  -Szybko minie - zauważyła, nie tracąc entuzjazmu. - Te święta będą wspaniałe - oznajmiła po chwili. - Wszyscy będziemy razem... Jak jedna rodzina!

~

  Kaito niepewnie otworzył oczy, jednak widząc znajomą biel odetchnął z ulgą i przeciągnął się leniwie, wyostrzając wzrok. Co prawda nie lada wyczynem byłoby niezauważenie kogoś, będąc w jednolitym pomieszczeniu bez żadnych dodatków, ale chłopak robił to machinalnie, nie zastanawiając się nawet nad własnymi czynami.
 Rozejrzał się dookoła, ale ku własnemu zdziwieniu nie zauważył nikogo innego. Powtórzył czynność jeszcze parę razy, a nie widząc efektów swoich działań, usiadł ze zrezygnowaniem, czekając aż coś się wydarzy. 
  W między czasie rozmyślał nad minionymi miesiącami. W sumie nie był pewien ile trwał w tym "niby" śnie, przestał też odróżniać rzeczywistość od fikcji. Godziny niemiłosiernie zlewały się dni, dni w tygodnie, tygodnie w miesiące i tak ten czas mijał... a on nie robił właściwie nic. Mimo tego faktu wszystko wydawało się dziać tak szybko, że trudno było mu nadążyć za czymkolwiek. Starał się zachowywać normalnie, ale ta pustka wewnątrz niego, gdy tylko się budził... ona nie pozwalała mu swobodnie myśleć, nie mówiąc o pisaniu, do czego tracił już nerwy. 
  Nie ważne, co chciał napisać. Przed oczami ciągle miał tajemniczą postać o długich włosach i hipnotyzujących oczach. Już nawet nie starał się wyrzucić mężczyzny z głowy, doskonale wiedział, że na nic się to nie zda. Był za bardzo zauroczony jego wyglądem, charakterem, duszą, uśmiechem. Każdy, nawet najmniejszy gest fioletowłosego skierowany w stronę Kaito wywoływał u niego palpitację serca. 
  To były takie momenty, w których wydawało mu się, że Gakupo jest jedyną żyjącą istotą i wcale nie chciał ich przerywać. Napawał się jego obecnością ile tylko było mu dane, by później, obudziwszy się już próbować opisać to, co czuje. Nie było to jednak prostym zadaniem, jak mogłoby się niektórym wydawać. A potwierdzeniem tego były miliony zgniecionych kartek, walających się po całym pokoju niebieskowłosego. 
  Zastanawiał się czasem, co by było gdyby to ten śnieżnobiały świat okazał się tym prawdziwym…
  -Kaito-kun~ - zanucił Gakupo, podchodząc do niego od tyłu. 
 Na sam widok chłopaka uśmiechnął się z czymś na kształt ulgi. 
Właściwie to od dłuższego czasu żył tyko z myślą o tych nocnych spotkaniach... nawet, jeśli nie były prawdziwe. 
  To właśnie w tym białym pokoju czuł się dopiero sobą. Z dala od natłoku codzienności, ponagleń, kolejnych zleceń, krytycznych spojrzeń i zatroskanego spojrzenia Luki.
Co rano jedyną motywacją do wstania była zbliżająca się z każdą chwilę noc. 
  Każde kolejne spotkanie, a kilka chwil przed zaśnięciem - strach. Że może tym razem go nie zobaczy. Że poprzedni "sen" był ostatnim. Że to wszystko było tylko chwilową zabawą jego podświadomości. Sam nie wiedział, co zrobiłby w takim wypadku, jednak miał wrażenie, że już zawsze czegoś by mu brakowało. Kto wie? Może to uczucie byłoby tak silne, że targnąłby się na swoje życie? A może wręcz przeciwnie? Nową motywacją byłaby nadzieja, że "sny" jeszcze wrócą...? Ale wtedy każdy poranek pewnie witałby go palącym rozczarowaniem. Czy byłby w stanie powierzyć swoje życie złudnej nadziei?
  Cóż, to wszystko były tylko niechciane przypuszczenia, a przecież liczyło się teraz. Jedna z chwil, kiedy jest blisko niebieskowłosego.
 -Ohayou - uśmiech nie zniknął z jego ust.
 -Ohayou, Gakupo-kun. - Zaśmiał się cicho, podnosząc przy tym na równe nogi. - Jak się czujesz?
  Pytanie było zbędne, ponieważ znał odpowiedź. Chłopak zawsze odpowiadał to sam, pytając przy tym o jego samopoczucie, schody zaczynały się właśnie wtedy. Nigdy nie wiedział o co może zapytać kogoś, kto praktycznie nie istnieje. Trudno było też utrzymać jakiś temat, kiedy ciągle wpatrywało się w usta towarzysza.
  -Wiesz, tak sobie pomyślałem - zaczął Komui, ignorując pytanie. - Spotykamy się od dawna, a ja nadal... właściwie nic o tobie nie wiem.
  Pytanie było testem własnej podświadomości. Jak wiele jest w stanie wykreować bez jego pomocy? Jak daleko zabrnął już w to szaleństwo?
  -Więc opowiedz mi dziś choć trochę, dobrze?

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Eh jakoś sie uwinęłam z tym całym przygotowaniem i przeczytałam. Ale po prostu dłuższego to nie mogłyście, co? Przecież ... A dobra nieważne.
Jakoś szczególnie nie wciągnął mnie ten rozdział... Co prawda błędów nie zauważyłam ale... no cóż...
Jakoś nie wiem co więcej powiedzieć...
No to nie będę już nic mówić, tylko pozdrawiam i czekam na następne. Yuu