wtorek, 14 sierpnia 2012

Piekło, które stało się Rajem.


Hej, tym razem pisze Lacie xD
Zakompleksiona faktem, że Nanderi dodała swojego oneshota (i tylko troszeczkę zaszantażowana) , postanowiłam też coś napisać i wrzucić.

------------------------------------

  Noir pochylił się nad mapą rozłożoną na stole. Jeżeli nic ich nie zatrzyma, najpóźniej za dwa dni dotrą do Czarnej Przełęczy, a stamtąd już niedaleko do granicy.
 Niepewnie zerknął na towarzysza, wyglądającego przez okno na ulicę w dole. A co dalej? Może Bradley ma szpiegów także na zachodzie? Więc czy już nigdy nie będą bezpieczni?
Uśmiechnął sie gorzko. Czego spodziewał się po tym, jak pomógł w ucieczce jednego z lubionych niewolników najbardziej wpływowego człowieka w okolicy, a –kto wie?- może i dalej?
Mimo niebezpieczeństwa nie żałował jednak swojej decyzji.
  -Dlaczego to zrobiłeś?
Wzdrygnął się, kiedy ciszę przeciął głos Laya.
  -Co konkretnie?
Złożył mapę i wsunął ja do kieszeni. Podszedł do blondyna i opadł n łóżko stojące zaraz obok okna.
Zauważył, że chłopak uparcie odwraca od niego wzrok.
  -Dlaczego mnie stamtąd zabrałeś? – zapytał.
Tym razem jego głos był tak cichy, że ledwo dosłyszalny.
 Bo kiedy zobaczyłem, jak ten skurwiel cię gwałci, jedynym, co powstrzymało mnie przed poderżnięciem mu gardła byli jego strażnicy. Bo na twój widok moje serce bije szybciej, niż normalnie. Bo przysięgłem sobie, że wyrwę cię z tego koszmaru.
Bo cię kocham.
  -A to źle? Nie mów, ze wolałbyś zostać u tego starego zboczeńca?
  -To nie jest odpowiedź.
Noir westchnął i przetarł oczy.
  -Bo było mi ciebie żal – odpowiedział w końcu. – To wszystko.
  -Skoro to wszystko, co do mnie czujesz, powinieneś był zostawić mnie zaraz po opuszczeniu posiadłości. Wtedy w dodatku nikt nie posądziłby cię o danie mi wolności – zauważył Lay, siląc się na lekki ton.
  -Chyba za późno, żeby o tym myśleć – skwitował brunet. – Ale w każdej chwili mogę odejść…
  -Nie!
Blondyn odwrócił się i złapał kurczowo za rękaw jego koszuli i popatrzył prosto w oczy, w niemym błaganiu. Błękit jego tęczówek przysłoniły łzy.
Zaskoczyło to chłopaka bardziej niż cokolwiek do tej pory w zachowaniu towarzysza.
  -Lay… - położył mu dłoń na ramieniu w uspokajającym geście. Po sekundzie wahania objął go pewniej i przytulił. – Już dobrze… - szepnął, czując jak ciałem mniejszego wstrząsają spazmy szlochu. –Przepraszam. Obiecuję, że cię nie zostawię. Nigdy.
 Znów ogarnęła go fala empatii.
Powinien był postawić się na miejscu Laya. Od zawsze wieziony w posiadłości Bradleya, od kilku lat również bezwzględnie wykorzystywany przez swojego pana. I po przejściu tego piekła, uratowany przez nieznajomego, który może porzucić go w obcym, wrogim świecie.
  -Kiedy… tam byłem… ciągle mnie bito i zmuszano do rzeczy, których nie chciałem robić… bardzo bolesnych rzeczy… - chłopak urwał na chwilę, walcząc z nieprzyjemnymi wspomnieniami. Noir zaczął delikatnie gładzić jego jasne włosy. – A teraz… Ty… jesteś zupełnie inny. Zawsze pytasz mnie o zdanie i… i nie robisz nic bez mojej zgody… Noir. Ja chcę wiedzieć… muszę wiedzieć… dlaczego to robisz?
  Brunet przez chwilę nie odpowiedział, zastanawiając się. Przecież przez te kilka dni, które spędzili w swoim towarzystwie czekał tylko na odpowiedni moment, by wyznać mu swoje uczucia. Jednak z drugiej strony bał się, że blondyn opacznie zrozumie jego zamiary i pomyśli, że Noir także chce go tylko wykorzystać.
Ale chyba jednak warto zaryzykować?
  -Ja… kocham cię, Lay – powiedział, równocześnie gratulując sobie w duchu odwagi.
  -Nie musisz kłamać.
Pełne chłodnej rezerwy i powątpiewania słowa blondyna zmroziły go. Powoli odsunął go od siebie i popatrzył bezpośrednio w zaczerwienione od płaczu oczy.
  -Nie kłamię – zapewnił. – Lay, naprawdę cię kocham.
  -Nie możesz mnie kochać.
  -Dlaczego?
  -Z dwóch powodów. Po pierwsze obaj jesteśmy mężczyznami…
  -To akurat nie jest problem.
  -.. No i… Nigdy tak do końca nie będę już twój – to zdanie sprawiło, ze jego oczy ponownie zaszły łzami. – Przecież on mnie już…- urwał.
  -Lay… Ty idioto! –Już niewiele myśląc, wpił się w jego usta. Szloch ustał, jednak łzy wciąż płynęły, znacząc linie na policzkach.
 Po chwili oderwał się od niego, tylko po to, by natychmiast znów objąć go ramionami.
  -Nie zmuszaj się – powiedział po chwili blondyn. – Wiem, że się mną brzydzisz.
  -Zamknij się! Dlaczego nie możesz pogodzić się z myślą, że to, co cię spotkało nie przeszkadza komuś cię kochać?
Przez chwilę trwali w milczeniu, a w końcu Lay przemówił.
  -Czy jesteś w stanie przysiąc na własne życie, że to, co powiedziałeś jest prawdą?
  -Przysięgam – padła natychmiast odpowiedź.
  -Przepraszam. Nie powinienem był wątpić. Noir… ja też cię kocham. Przysięgam.
Brunet odetchnął z ulgą i po chwili znów złączyli się w pocałunku.
Noir nagle odsunął się, czując, że blondyn rozpina jego koszulę.
  -Co ty robisz?
  -Jeśli pozwolę ci wykorzystać moje ciało, to to tak, jakbym mówił całym sercem „kocham cię” i „dziękuję za okazaną mi łaskę” – wyjaśnił, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
   -To nieprawda. Kto ci tak powiedział? – zapytał, ujmując jego dłoń swoimi.
  -On. – To jedno słowo wystarczyło.
Bruneta przejęła wściekłość.
  -To nieprawda – powtórzył. – Jeśli chcesz coś powiedzieć, po prostu to zrób.
  - Więc… po co jest… to?
Noir zawahał się, szukając właściwych słów. Momentami Lay w swojej niewinności przypominał mu nieuświadomione, czyste dziecko. Jakimś cudem zdołał ją w sobie zatrzymać, mimo nieprzyjemnych przejść.
  -Żeby kochającym się osobom było przyjemnie – powiedział w końcu, cały czerwony na twarzy.
  -To nie jest przyjemne – w głosie Laya malowało się przede wszystkim szczere zdumienie. – To boli.
Noir poczuł dziwny uścisk w okolicach serca.
  -Bolało, bo zmuszała cię do tego osoba, która cię nie kochała – wyjaśnił spokojnie.
  -Możesz mi to pokazać? – odezwała się w nim dziwna ekscytacja. – Jak to jest… kiedy nie boli?
Pytanie ciężko zawisło między nimi.
  -T- teraz? Tutaj?
  -Wybacz. – Blondyn spuścił szybko wzrok, świadom, że prośba wpędziła drugiego w zakłopotanie.
  -Nie przepraszaj. – Delikatnie przytrzymując jego podbródek, zmusił Laya do patrzenia sobie w oczy. –Jeśli naprawdę tego chcesz, pokażę ci. Jednak… musisz wiedzieć, że na początku zawsze trochę boli. Ale zrobię tak, żeby szybko przestało – dodał natychmiast. – Czy mimo to nadal chcesz…?
  -Ufam ci – oświadczył Lane. – Wierzę, że mnie kochasz i ja również cię kocham. Chciałbym zobaczyć jak to jest… w takiej sytuacji.
  To powiedziawszy, rozpiął do końca koszulę Noira i pocałował go w nagi tors.
Brunet odsunął go od siebie.
  -Nie. Dziś to ja sprawię przyjemność tobie.
Zdjął z blondyna bluzkę i na przemian całując i liżąc jego skórę, pchnął lekko na łóżko.
Na twarzy chłopaka pojawiły się wypieki, oddech nieznacznie przyspieszył. Odruchowo wplótł palce w czarne włosy kochanka.
Noir przenosił swoje pieszczoty coraz niżej, pozostawiając na brzuchu Laya mokre ślady śliny.
Na oślep rozpiął jego spodnie i zsunął je, po czym odrzucił gdzieś na bok razem z bielizną.
 Z ust Laya wyrwał się urywany jęk.
  -N-Noir… - wykrztusił, kiedy ten dokładnie oblizał jego męskość.
  -Mam przestać?
  -Nie…! Tylko… ahh! – westchnął, czując na swoim przyrodzeniu dotyk bruneta.
  -Jeśli będziesz chciał przerwać, powiedz – polecił mu Noir. Lay kiwnął tylko głową, oddając się odczuciom.
Brązowooki włożył sobie jego męskość do ust, wywołując tym samym falę westchnień.
  -Nhh… Noir… to takie… ahh! – Momentalnie spiął się, kiedy chłopak włożył w niego palec. – Haa… co ty…? Nn…!
  -Muszę cie przygotować – zauważył. – On nigdy tego nie robił?
  -Nie… on po prostu… ahh!
Brunet zadrżał na samą myśl, że ktokolwiek byłby w stanie wtargnąć w tę kruchą, niewinną istotę bez jakiegokolwiek przygotowania. Nieludzkie.
  Po chwili dołożył tez drugi palec i zaczął poruszać nimi jeszcze intensywniej, pragnąc jak najlepiej rozciągnąć blondyna.
  -Nnh… haa… To takie… dziwne… Nyah! Boli! – Bladoniebieskie oczy wypełniły się łzami, kiedy Noir włożył w niego kolejny palec.
  -Ćśśśś… - pocałował go, odwracając jego uwagę od chwilowego bólu. Pewnie niezamierzenie naruszył jakąś ranę. Zaczął wątpić, czy to na pewno był dobry pomysł. – Już lepiej?
  Blondyn pokiwał głową.
  -Tylko to takie… dziwne… ahh! –Bezwiednie objął ramionami szyję kochanka.
  -Gotów? – Noir wyjął z niego palce i z niemałym trudem rozpiął własne spodnie.
  -Chyba tak –szepnął gorączkowo.
Brunet zacisnął zęby i nakierował swoją męskość na jego wejście.
  -Zaczynam –wyszeptał mu do ucha i spokojnie w niego wszedł.
  -Hyyaa! Boli! – Z błękitnych oczu popłynęły łzy, ręce mocniej przycisnęły do siebie chłopaka, ciałem wstrząsnął gwałtowny spazm.
  -Zaraz minie… Tylko musisz się uspokoić… -wyszeptał Noir, całą siłą woli powstrzymując się od ruchu. – Spokojnie…
 Znów go pocałował, spokojnie i namiętnie. Wsunął język między jego wargi i zaczął uczyć się go na pamięć. Jego smaku, zapachu, dotyku…
Po chwili oderwał się z żalem od blondyna, jednak ich usta pozostały złączone cieniutką stróżką śliny.
  -Już… dobrze – wydyszał Lay. – Możesz... zacząć.
  -Na pewno?
  -Yhm… - pokiwał głową. – Zacznij…
Noir wykonał prośbę.
Pierwszemu pchnięciu towarzyszył okrzyk bólu, jednak w miarę, jak ruchy stawały się bardziej rytmiczne w wyrazy niezadowolenia wplotły się też westchnienia i jęki rozkoszy, które wkrótce wypełniły pokój.
  -N—Noir.. ja już… zaraz… - wyjąkał Lay, zaciskając dłonie. – Ja już… Noir!
Doszli w tym samym momencie, blondyn brudząc nasieniem swój brzuch, brunet w nim.
 Oddychając ciężko, Noir objął ramionami szyje kochanka.
  -Kocham cie, Lay – wyszeptał. – Tak cholernie cię kocham.

~

  Pierwszym, co wyrwało go z sennego otępienia był głośny łomot gdzieś w górze. Później poczuł uścisk na nadgarstkach i mocny zawrót głowy. Gdzie się znajdował? Co się stało? Powoli zaczął przypominać sobie miniony wieczór. Lay zasnął, przytulając się do niego, a później… później on też zasnął. Chyba.
Chciał unieść dłoń, żeby przetrzeć oczy, ale coś mu to uniemożliwiło. Natychmiast oprzytomniał i  szarpnął się w więzach.
  -Obudziłeś się? – Obok rozległ się niski, nieznany mu głos. Uniósł spojrzenie na potężnego mężczyznę ubranego w barwy rodu Bradleya. Wstrzymał oddech. Niemożliwe. Nie mogli ich znaleźć. Nie teraz. Nie tutaj. Nie tak blisko celu!
  -Gdzie Lay?
  -Chodzi ci o tą kurwę, z którą się przespałeś? Urocze – zaśmiał się. – Wróci tam, gdzie jego miejsce.
  -Nie możecie…! – szybko zrozumiał, że szarpanie się nie ma najmniejszego sensu, a oprawcy pozbawili go też broni. Jedyną pocieszającą myślą było to, że ma na sobie swoją kurtkę, a o ile dobrze pamiętał, po wewnętrznej stronie rękawa podszyte było krótkie ostrze.
  -Radzę też nie stawiać oporu. Jeśli nie będziesz nam za bardzo przeszkadzał, nie zabijemy cię.
 Noir już go nie słuchał. Kilka metrów od siebie, pod przeciwległą ścianą zobaczył blondyna. Chłopak leżał na ziemi prawie bez przytomności. Trzej żołnierze kopali go bezlitośnie. Po jego twarzy spływała krew. Lay nie był w stanie wydobyć głosu, jednak spojrzenie, jakie posłała w stronę bruneta mówiło wszystko.
Noir nie namyślając się dłużej, na oślep wyłowił z rękawa nóż i przeciął nim sznury. Zamachnął się i jednym mocnym ciosem posłał żołnierza na podłogę. Trójka katująca dotąd blondyna porzuciła tę czynność i zagrodziła mu dalszą drogę. Ktoś obezwładnił go od tyłu.
  -Lay! Nie! – zdążył tylko krzyknąć, wciąż uparcie wyrywając się mężczyznom.
  -Zabić go! – wrzasnął ten, którego uderzył.
Noir zamarł, czując przeszywający ból.
 Momentalnie stracił ostrość widzenia. Spojrzał w dół, tylko po to, by zobaczyć miecz, przeszywający klatkę piersiowa na wysokości serca i szkarłatną posokę, spływającą po ostrzu. Niemożliwe. Nie teraz. Nie tutaj. Nie w taki sposób.
  Osunął się na kolana.
  Ogarniała go obezwładniająca senność, w połączeniu z bólem i dusznością dająca coś, czego nie był w stanie wytrzymać. Utkwił spojrzenie w ukochanym, po czym upadł na podłogę i zamknął oczy.
 
~

  Lay wyciągnął przed siebie dłoń.
  -N-nie… błagam… nie…! – wyjąkał, ignorując fakt, że jego głos jest nienaturalnie zachrypnięty. To nie może być prawda. Nie. Nie. Nie. Nie.
Po tylu latach, kiedy wreszcie spotkał kogoś, dla kogo chciał żyć… Niech to będzie tylko zły sen! Tak, na pewno. Teraz się obudzi u boku Noira. Brunet uspokoi go, a później zastanowią się nad dalszą drogą. To na pewno nie jest koniec. To nie może być koniec!
  -Idziemy! – Ktoś podniósł go z ziemi, na wpół podtrzymując w żelaznym uścisku, na wpół ciągnąc za włosy.
  -Nie… Noir! Nie! – Niemal nie czuł bólu. Zapomniał o swoich myślach sprzed sekundy. Teraz liczyło się tylko jedno. On nie żyje. Już nigdy nie usłyszy jego głosu. Nigdy nie poczuje jego zapachu. Dotyku. To był jedynie krótki moment, chwilowa przerwa w cierpieniu, na jakie skazało go życie. A teraz wszystko wróci do normy. Znów będzie musiał służyć swojemu panu. Znów będzie traktowany jak przedmiot. Znów będzie bolało.
  -Zamknij się!
Chyba ktoś go uderzył. Nie zwrócił jednak na to uwagi, zbyt otumaniony nawałem emocji.
Nie może wrócić. Nie może. Nie da rady. Nie wytrzyma tego. Na pewno zostanie ukarany. Nawet nie chciał myśleć, w jaki sposób.
Jest tylko jedna możliwość.
Jedno wyjście.
Odwrócił się, stając przodem do strażnika. Mężczyzna coś mówił, wyraźnie wzburzony. Jego twarz nawet poczerwieniała.
Lay nawet nie zaszczycił go spojrzeniem, w akcie rozpaczy dobywając jego sztylet. Bez chwili wahania uniósł broń i przebił nią swoją pierś.
Tylko w ten sposób znów się z nim zobaczy. Tym razem już na zawsze.
Słyszał jakieś krzyki, wzburzenie, Chyba upadł. Już niczego nie był pewien.
Otuliła go czerń.

~

Gdzie… ja jestem?
Stajesz przed Bramą. Tutaj dokona się wybór.
Bramą?
Z trudem otworzył oczy. Znajdował się w ogromnej, pustej sali. Jedynym, co się w niej znajdowało, były potężne, złote wrota.
  -O jakim wyborze mówisz? Kim jesteś?
Jestem aniołem. Osądzę twój żywot i zadecyduję, czy trafisz do Piekieł, czy do Raju.
  -Ja… umarłem? – to słowo zadrapało go w gardle. Nie mógł jednak nic sobie przypomnieć.
Owszem. Wiesz, kim byłeś? Mordercą. Odbierałeś życia innych ludzi. Nigdy nikogo nie kochałeś. Bawiłeś się w Boga.Za tę winę z pewnością mógłbyś natychmiast trafić do Gehenny. Jednak… Oddałeś życie, usiłując chronić najbliższą twemu sercu osobę.
  -Pamiętam… - wyszeptał, wstając. – Lay… Co się z nim stało?
Nie żyje. Odebrał sobie życie. I jest to właściwie jedyna skaza na jego istnieniu. Jednak jak potężna skaza! Z jej winy już niebawem dołączy do ciebie, by wiecznie błąkać się po piekielnym padole…
  -Świetnie – skwitował gorzko. – Mogę ponieść każdą karę, tak długo, jak on będzie ze mną.
Brama otwarła się szeroko z głośnym zgrzytem. Noir bez zastanowienia przekroczył ją, zmierzając naprzeciw przeznaczeniu.
Czy to w porządku, że Piekło stanie się waszym Rajem?

----------------------------------

 Uhh, nudy i tyle xD Pisałam przez trzy dni,a le rozumiecie... chwilowo jestem zafascynowana pewną seria anime, więc nie bardzo mam wenę... xD I  w ogóle... Mimo wszystko mam nadzieję, że się podobało xD

5 komentarzy:

Raven pisze...

Aa xD Gejowska wersja "Romeo i Julii". Fajne, fajne, tylko szkoda, że tak smutnie się kończy... no może nie do końca smutnie, ale w końcu umarli, więc... dobra, nieważne xD Zapraszam do mnie na szkarlatny-kruk.blogspot.com :)
I cieszę się, że wreszcie coś dodałaś, Lacie ;))

Unknown pisze...

Świetnie się czytało ^^
taki miły oneshocik na początek dnia xD
Najbardziej podobał mi się kawałek:
"-Z dwóch powodów. Po pierwsze obaj jesteśmy mężczyznami…
-To akurat nie jest problem." Lay taki nieuświadomiony xD
Widziam zaledwie parę literówek, ale to w żaden sposów nie odbiera przyjemności czytania *w*
Czekam na następne teksty ^_^

Anonimowy pisze...

Okej. Z czystym sercem.
Jestem facetem.Jestem bi.
I mogę powiedzieć.
Że to jeden z najlepszych oneshotów niepowiązanych z żadnymi seriami, jaki czytałem :]

Anonimowy pisze...

Hmmm... miło się czytało. Wciągające, więc szkoda że takie krótkie. Chętnie poczytałabym więcej ;). Mam nadzieję że kiedyś przeczytam jeszcze jakąs twoją pracę :)

Minaee pisze...

Palący niedosyt. Może by tak ciąg dalszy, co? ;) Albo wspomnienia...? Cokolwiek...!
Przecież to się nie mogło tak skończyć noooooo! T-T