Hej, tym razem pisze Lacie xD
Zakompleksiona faktem, że Nanderi dodała swojego oneshota (i tylko troszeczkę zaszantażowana) , postanowiłam też coś napisać i wrzucić.
------------------------------------
Noir pochylił się nad mapą rozłożoną na
stole. Jeżeli nic ich nie zatrzyma, najpóźniej za dwa dni dotrą do Czarnej
Przełęczy, a stamtąd już niedaleko do granicy.
Niepewnie zerknął na towarzysza, wyglądającego
przez okno na ulicę w dole. A co dalej? Może Bradley ma szpiegów także na
zachodzie? Więc czy już nigdy nie będą bezpieczni?
Uśmiechnął
sie gorzko. Czego spodziewał się po tym, jak pomógł w ucieczce jednego z
lubionych niewolników najbardziej wpływowego człowieka w okolicy, a –kto wie?-
może i dalej?
Mimo
niebezpieczeństwa nie żałował jednak swojej decyzji.
-Dlaczego to zrobiłeś?
Wzdrygnął
się, kiedy ciszę przeciął głos Laya.
-Co konkretnie?
Złożył
mapę i wsunął ja do kieszeni. Podszedł do blondyna i opadł n łóżko stojące
zaraz obok okna.
Zauważył,
że chłopak uparcie odwraca od niego wzrok.
-Dlaczego mnie stamtąd zabrałeś? – zapytał.
Tym
razem jego głos był tak cichy, że ledwo dosłyszalny.
Bo kiedy
zobaczyłem, jak ten skurwiel cię gwałci, jedynym, co powstrzymało mnie przed
poderżnięciem mu gardła byli jego strażnicy. Bo na twój widok moje serce bije
szybciej, niż normalnie. Bo przysięgłem sobie, że wyrwę cię z tego koszmaru.
Bo cię kocham.
-A to źle? Nie mów, ze wolałbyś zostać u tego
starego zboczeńca?
-To nie jest odpowiedź.
Noir
westchnął i przetarł oczy.
-Bo było mi ciebie żal – odpowiedział w
końcu. – To wszystko.
-Skoro to wszystko, co do mnie czujesz,
powinieneś był zostawić mnie zaraz po opuszczeniu posiadłości. Wtedy w dodatku
nikt nie posądziłby cię o danie mi wolności – zauważył Lay, siląc się na lekki
ton.
-Chyba za późno, żeby o tym myśleć –
skwitował brunet. – Ale w każdej chwili mogę odejść…
-Nie!
Blondyn
odwrócił się i złapał kurczowo za rękaw jego koszuli i popatrzył prosto w oczy,
w niemym błaganiu. Błękit jego tęczówek przysłoniły łzy.
Zaskoczyło
to chłopaka bardziej niż cokolwiek do tej pory w zachowaniu towarzysza.
-Lay… - położył mu dłoń na ramieniu w
uspokajającym geście. Po sekundzie wahania objął go pewniej i przytulił. – Już
dobrze… - szepnął, czując jak ciałem mniejszego wstrząsają spazmy szlochu.
–Przepraszam. Obiecuję, że cię nie zostawię. Nigdy.
Znów ogarnęła go fala empatii.
Powinien
był postawić się na miejscu Laya. Od zawsze wieziony w posiadłości Bradleya, od
kilku lat również bezwzględnie wykorzystywany przez swojego pana. I po
przejściu tego piekła, uratowany przez nieznajomego, który może porzucić go w
obcym, wrogim świecie.
-Kiedy… tam byłem… ciągle mnie bito i
zmuszano do rzeczy, których nie chciałem robić… bardzo bolesnych rzeczy… -
chłopak urwał na chwilę, walcząc z nieprzyjemnymi wspomnieniami. Noir zaczął
delikatnie gładzić jego jasne włosy. – A teraz… Ty… jesteś zupełnie inny.
Zawsze pytasz mnie o zdanie i… i nie robisz nic bez mojej zgody… Noir. Ja chcę
wiedzieć… muszę wiedzieć… dlaczego to
robisz?
Brunet przez chwilę nie odpowiedział,
zastanawiając się. Przecież przez te kilka dni, które spędzili w swoim
towarzystwie czekał tylko na odpowiedni moment, by wyznać mu swoje uczucia.
Jednak z drugiej strony bał się, że blondyn opacznie zrozumie jego zamiary i
pomyśli, że Noir także chce go tylko wykorzystać.
Ale
chyba jednak warto zaryzykować?
-Ja… kocham cię, Lay – powiedział,
równocześnie gratulując sobie w duchu odwagi.
-Nie musisz kłamać.
Pełne
chłodnej rezerwy i powątpiewania słowa blondyna zmroziły go. Powoli odsunął go
od siebie i popatrzył bezpośrednio w zaczerwienione od płaczu oczy.
-Nie kłamię – zapewnił. – Lay, naprawdę cię kocham.
-Nie możesz mnie kochać.
-Dlaczego?
-Z dwóch powodów. Po pierwsze obaj jesteśmy
mężczyznami…
-To akurat nie jest problem.
-.. No i… Nigdy tak do końca nie będę już
twój – to zdanie sprawiło, ze jego oczy ponownie zaszły łzami. – Przecież on
mnie już…- urwał.
-Lay… Ty idioto! –Już niewiele myśląc, wpił się w jego usta. Szloch ustał, jednak łzy wciąż płynęły, znacząc linie na policzkach.
-Lay… Ty idioto! –Już niewiele myśląc, wpił się w jego usta. Szloch ustał, jednak łzy wciąż płynęły, znacząc linie na policzkach.
Po chwili oderwał się od niego, tylko po to,
by natychmiast znów objąć go ramionami.
-Nie zmuszaj się – powiedział po chwili
blondyn. – Wiem, że się mną brzydzisz.
-Zamknij się! Dlaczego nie możesz pogodzić się z myślą, że to, co cię spotkało nie przeszkadza komuś cię kochać?
-Zamknij się! Dlaczego nie możesz pogodzić się z myślą, że to, co cię spotkało nie przeszkadza komuś cię kochać?
Przez
chwilę trwali w milczeniu, a w końcu Lay przemówił.
-Czy jesteś w stanie przysiąc na własne
życie, że to, co powiedziałeś jest prawdą?
-Przysięgam – padła natychmiast odpowiedź.
-Przepraszam. Nie powinienem był wątpić.
Noir… ja też cię kocham. Przysięgam.
Brunet
odetchnął z ulgą i po chwili znów złączyli się w pocałunku.
Noir
nagle odsunął się, czując, że blondyn rozpina jego koszulę.
-Co ty robisz?
-Jeśli pozwolę ci wykorzystać moje ciało, to
to tak, jakbym mówił całym sercem „kocham cię” i „dziękuję za okazaną mi łaskę”
– wyjaśnił, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
-To nieprawda. Kto ci tak powiedział? –
zapytał, ujmując jego dłoń swoimi.
-On. – To jedno słowo wystarczyło.
Bruneta
przejęła wściekłość.
-To nieprawda – powtórzył. – Jeśli chcesz coś
powiedzieć, po prostu to zrób.
- Więc… po co jest… to?
Noir
zawahał się, szukając właściwych słów. Momentami Lay w swojej niewinności
przypominał mu nieuświadomione, czyste dziecko. Jakimś cudem zdołał ją w sobie
zatrzymać, mimo nieprzyjemnych przejść.
-Żeby kochającym się osobom było przyjemnie –
powiedział w końcu, cały czerwony na twarzy.
-To nie jest przyjemne – w głosie Laya
malowało się przede wszystkim szczere zdumienie. – To boli.
Noir
poczuł dziwny uścisk w okolicach serca.
-Bolało, bo zmuszała cię do tego osoba, która
cię nie kochała – wyjaśnił spokojnie.
-Możesz mi to pokazać? – odezwała się w nim
dziwna ekscytacja. – Jak to jest… kiedy nie boli?
Pytanie
ciężko zawisło między nimi.
-T- teraz? Tutaj?
-Wybacz. – Blondyn spuścił szybko wzrok,
świadom, że prośba wpędziła drugiego w zakłopotanie.
-Nie przepraszaj. – Delikatnie przytrzymując
jego podbródek, zmusił Laya do patrzenia sobie w oczy. –Jeśli naprawdę tego
chcesz, pokażę ci. Jednak… musisz wiedzieć, że na początku zawsze trochę boli.
Ale zrobię tak, żeby szybko przestało – dodał natychmiast. – Czy mimo to nadal
chcesz…?
-Ufam ci – oświadczył Lane. – Wierzę, że mnie
kochasz i ja również cię kocham. Chciałbym zobaczyć jak to jest… w takiej sytuacji.
To powiedziawszy, rozpiął do końca koszulę
Noira i pocałował go w nagi tors.
Brunet
odsunął go od siebie.
-Nie. Dziś to ja sprawię przyjemność tobie.
Zdjął z
blondyna bluzkę i na przemian całując i liżąc jego skórę, pchnął lekko na
łóżko.
Na twarzy
chłopaka pojawiły się wypieki, oddech nieznacznie przyspieszył. Odruchowo
wplótł palce w czarne włosy kochanka.
Noir
przenosił swoje pieszczoty coraz niżej, pozostawiając na brzuchu Laya mokre
ślady śliny.
Na oślep
rozpiął jego spodnie i zsunął je, po czym odrzucił gdzieś na bok razem z
bielizną.
Z ust Laya wyrwał się urywany jęk.
-N-Noir… - wykrztusił, kiedy ten dokładnie
oblizał jego męskość.
-Mam przestać?
-Nie…! Tylko… ahh! – westchnął, czując na
swoim przyrodzeniu dotyk bruneta.
-Jeśli będziesz chciał przerwać, powiedz –
polecił mu Noir. Lay kiwnął tylko głową, oddając się odczuciom.
Brązowooki
włożył sobie jego męskość do ust, wywołując tym samym falę westchnień.
-Nhh… Noir… to takie… ahh! – Momentalnie
spiął się, kiedy chłopak włożył w niego palec. – Haa… co ty…? Nn…!
-Muszę cie przygotować – zauważył. – On nigdy
tego nie robił?
-Nie… on po prostu… ahh!
Brunet
zadrżał na samą myśl, że ktokolwiek byłby w stanie wtargnąć w tę kruchą,
niewinną istotę bez jakiegokolwiek przygotowania. Nieludzkie.
Po chwili dołożył tez drugi palec i zaczął
poruszać nimi jeszcze intensywniej, pragnąc jak najlepiej rozciągnąć blondyna.
-Nnh… haa… To takie… dziwne… Nyah! Boli! –
Bladoniebieskie oczy wypełniły się łzami, kiedy Noir włożył w niego kolejny
palec.
-Ćśśśś… - pocałował go, odwracając jego uwagę
od chwilowego bólu. Pewnie niezamierzenie naruszył jakąś ranę. Zaczął wątpić,
czy to na pewno był dobry pomysł. – Już lepiej?
Blondyn pokiwał głową.
-Tylko to takie… dziwne… ahh! –Bezwiednie objął
ramionami szyję kochanka.
-Gotów? – Noir wyjął z niego palce i z
niemałym trudem rozpiął własne spodnie.
-Chyba tak –szepnął gorączkowo.
Brunet
zacisnął zęby i nakierował swoją męskość na jego wejście.
-Zaczynam –wyszeptał mu do ucha i spokojnie w
niego wszedł.
-Hyyaa! Boli! – Z błękitnych oczu popłynęły
łzy, ręce mocniej przycisnęły do siebie chłopaka, ciałem wstrząsnął gwałtowny
spazm.
-Zaraz minie… Tylko musisz się uspokoić…
-wyszeptał Noir, całą siłą woli powstrzymując się od ruchu. – Spokojnie…
Znów go pocałował, spokojnie i namiętnie.
Wsunął język między jego wargi i zaczął uczyć się go na pamięć. Jego smaku,
zapachu, dotyku…
Po
chwili oderwał się z żalem od blondyna, jednak ich usta pozostały złączone
cieniutką stróżką śliny.
-Już… dobrze – wydyszał Lay. – Możesz...
zacząć.
-Na pewno?
-Yhm… - pokiwał głową. – Zacznij…
Noir
wykonał prośbę.
Pierwszemu
pchnięciu towarzyszył okrzyk bólu, jednak w miarę, jak ruchy stawały się
bardziej rytmiczne w wyrazy niezadowolenia wplotły się też westchnienia i jęki
rozkoszy, które wkrótce wypełniły pokój.
-N—Noir.. ja już… zaraz… - wyjąkał Lay,
zaciskając dłonie. – Ja już… Noir!
Doszli w
tym samym momencie, blondyn brudząc nasieniem swój brzuch, brunet w nim.
Oddychając ciężko, Noir objął ramionami szyje
kochanka.
-Kocham cie, Lay – wyszeptał. – Tak cholernie
cię kocham.
~
Pierwszym, co wyrwało go z sennego otępienia
był głośny łomot gdzieś w górze. Później poczuł uścisk na nadgarstkach i mocny
zawrót głowy. Gdzie się znajdował? Co się stało? Powoli zaczął przypominać sobie
miniony wieczór. Lay zasnął, przytulając się do niego, a później… później on też
zasnął. Chyba.
Chciał unieść dłoń, żeby przetrzeć oczy, ale coś mu to uniemożliwiło. Natychmiast oprzytomniał i szarpnął się w więzach.
Chciał unieść dłoń, żeby przetrzeć oczy, ale coś mu to uniemożliwiło. Natychmiast oprzytomniał i szarpnął się w więzach.
-Obudziłeś się? – Obok rozległ się niski, nieznany
mu głos. Uniósł spojrzenie na potężnego mężczyznę ubranego w barwy rodu
Bradleya. Wstrzymał oddech. Niemożliwe. Nie mogli ich znaleźć. Nie teraz. Nie
tutaj. Nie tak blisko celu!
-Gdzie Lay?
-Chodzi ci o tą kurwę, z którą się przespałeś?
Urocze – zaśmiał się. – Wróci tam, gdzie jego miejsce.
-Nie możecie…! – szybko zrozumiał, że
szarpanie się nie ma najmniejszego sensu, a oprawcy pozbawili go też broni. Jedyną
pocieszającą myślą było to, że ma na sobie swoją kurtkę, a o ile dobrze
pamiętał, po wewnętrznej stronie rękawa podszyte było krótkie ostrze.
-Radzę też nie stawiać oporu. Jeśli nie będziesz
nam za bardzo przeszkadzał, nie zabijemy cię.
Noir już go nie słuchał. Kilka metrów od
siebie, pod przeciwległą ścianą zobaczył blondyna. Chłopak leżał na ziemi
prawie bez przytomności. Trzej żołnierze kopali go bezlitośnie. Po jego twarzy
spływała krew. Lay nie był w stanie wydobyć głosu,
jednak spojrzenie, jakie posłała w stronę bruneta mówiło wszystko.
Noir nie
namyślając się dłużej, na oślep wyłowił z rękawa nóż i przeciął nim sznury. Zamachnął
się i jednym mocnym ciosem posłał żołnierza na podłogę. Trójka katująca dotąd
blondyna porzuciła tę czynność i zagrodziła mu dalszą drogę. Ktoś obezwładnił
go od tyłu.
-Lay! Nie! – zdążył tylko krzyknąć, wciąż
uparcie wyrywając się mężczyznom.
-Zabić go! – wrzasnął ten, którego uderzył.
Noir
zamarł, czując przeszywający ból.
Momentalnie stracił ostrość widzenia. Spojrzał
w dół, tylko po to, by zobaczyć miecz, przeszywający klatkę piersiowa na
wysokości serca i szkarłatną posokę, spływającą po ostrzu. Niemożliwe. Nie teraz. Nie tutaj. Nie w taki sposób.
Osunął się na kolana.
Ogarniała go obezwładniająca senność, w
połączeniu z bólem i dusznością dająca coś, czego nie był w stanie wytrzymać.
Utkwił spojrzenie w ukochanym, po czym upadł na podłogę i zamknął oczy.
~
Lay wyciągnął przed siebie dłoń.
-N-nie… błagam… nie…! – wyjąkał, ignorując
fakt, że jego głos jest nienaturalnie zachrypnięty. To nie może być prawda.
Nie. Nie. Nie. Nie.
Po tylu
latach, kiedy wreszcie spotkał kogoś, dla kogo chciał żyć… Niech to będzie
tylko zły sen! Tak, na pewno. Teraz się obudzi u boku Noira. Brunet uspokoi go,
a później zastanowią się nad dalszą drogą. To na pewno nie jest koniec. To nie
może być koniec!
-Idziemy! – Ktoś podniósł go z ziemi, na wpół
podtrzymując w żelaznym uścisku, na wpół ciągnąc za włosy.
-Nie… Noir! Nie! – Niemal nie czuł bólu.
Zapomniał o swoich myślach sprzed sekundy. Teraz liczyło się tylko jedno. On
nie żyje. Już nigdy nie usłyszy jego głosu. Nigdy nie poczuje jego zapachu.
Dotyku. To był jedynie krótki moment, chwilowa przerwa w cierpieniu, na jakie skazało
go życie. A teraz wszystko wróci do normy. Znów będzie musiał służyć swojemu
panu. Znów będzie traktowany jak przedmiot. Znów będzie bolało.
-Zamknij się!
Chyba
ktoś go uderzył. Nie zwrócił jednak na to uwagi, zbyt otumaniony nawałem
emocji.
Nie może
wrócić. Nie może. Nie da rady. Nie wytrzyma tego. Na pewno zostanie ukarany.
Nawet nie chciał myśleć, w jaki sposób.
Jest
tylko jedna możliwość.
Jedno
wyjście.
Odwrócił
się, stając przodem do strażnika. Mężczyzna coś mówił, wyraźnie wzburzony. Jego
twarz nawet poczerwieniała.
Lay nawet
nie zaszczycił go spojrzeniem, w akcie rozpaczy dobywając jego sztylet. Bez
chwili wahania uniósł broń i przebił nią swoją pierś.
Tylko w
ten sposób znów się z nim zobaczy. Tym razem już na zawsze.
Słyszał
jakieś krzyki, wzburzenie, Chyba upadł. Już niczego nie był pewien.
Otuliła
go czerń.
~
Gdzie… ja jestem?
Stajesz przed Bramą. Tutaj dokona się
wybór.
Bramą?
Z trudem
otworzył oczy. Znajdował się w ogromnej, pustej sali. Jedynym, co się w niej
znajdowało, były potężne, złote wrota.
-O jakim
wyborze mówisz? Kim jesteś?
Jestem aniołem. Osądzę twój żywot i
zadecyduję, czy trafisz do Piekieł, czy do Raju.
-Ja… umarłem? – to słowo zadrapało go w
gardle. Nie mógł jednak nic sobie przypomnieć.
Owszem. Wiesz, kim byłeś? Mordercą.
Odbierałeś życia innych ludzi. Nigdy nikogo nie kochałeś. Bawiłeś się w Boga.Za
tę winę z pewnością mógłbyś natychmiast trafić do Gehenny. Jednak… Oddałeś
życie, usiłując chronić najbliższą twemu sercu osobę.
-Pamiętam… -
wyszeptał, wstając. – Lay… Co się z nim stało?
Nie żyje. Odebrał sobie życie. I
jest to właściwie jedyna skaza na jego istnieniu. Jednak jak potężna skaza! Z
jej winy już niebawem dołączy do ciebie, by wiecznie błąkać się po piekielnym
padole…
-Świetnie –
skwitował gorzko. – Mogę ponieść każdą karę, tak długo, jak on będzie ze mną.
Brama
otwarła się szeroko z głośnym zgrzytem. Noir bez zastanowienia przekroczył ją,
zmierzając naprzeciw przeznaczeniu.
Czy to w porządku, że Piekło stanie się
waszym Rajem?
----------------------------------
Uhh, nudy i tyle xD Pisałam przez trzy dni,a le rozumiecie... chwilowo jestem zafascynowana pewną seria anime, więc nie bardzo mam wenę... xD I w ogóle... Mimo wszystko mam nadzieję, że się podobało xD
5 komentarzy:
Aa xD Gejowska wersja "Romeo i Julii". Fajne, fajne, tylko szkoda, że tak smutnie się kończy... no może nie do końca smutnie, ale w końcu umarli, więc... dobra, nieważne xD Zapraszam do mnie na szkarlatny-kruk.blogspot.com :)
I cieszę się, że wreszcie coś dodałaś, Lacie ;))
Świetnie się czytało ^^
taki miły oneshocik na początek dnia xD
Najbardziej podobał mi się kawałek:
"-Z dwóch powodów. Po pierwsze obaj jesteśmy mężczyznami…
-To akurat nie jest problem." Lay taki nieuświadomiony xD
Widziam zaledwie parę literówek, ale to w żaden sposów nie odbiera przyjemności czytania *w*
Czekam na następne teksty ^_^
Okej. Z czystym sercem.
Jestem facetem.Jestem bi.
I mogę powiedzieć.
Że to jeden z najlepszych oneshotów niepowiązanych z żadnymi seriami, jaki czytałem :]
Hmmm... miło się czytało. Wciągające, więc szkoda że takie krótkie. Chętnie poczytałabym więcej ;). Mam nadzieję że kiedyś przeczytam jeszcze jakąs twoją pracę :)
Palący niedosyt. Może by tak ciąg dalszy, co? ;) Albo wspomnienia...? Cokolwiek...!
Przecież to się nie mogło tak skończyć noooooo! T-T
Prześlij komentarz