niedziela, 26 sierpnia 2012

Biały sen. [2]


Wracamy po dość długiej przerwie (jeśli chodzi o ten projekt) ^^. 
Melduję, że prace nad Shizayą zostały już praktycznie zakończone, jeszcze zostało tylko wrzucić na bloga, oraz, że mam śmieszne wrażenie, iż na jakiś czas "Biały sen" nie będzie cieszył Was nowymi rozdziałami, gdyż.... Tak, tak! Kolejny genialny projekt! (no i brak weny .__., ale to nieważne).
Miłej lektury ^^


------------------------------



Nieskończona praca, której termin oddania upływał następnego dnia leżała porzucona gdzieś pod oknem. A przynajmniej leżała tam, dopóki niespodziewanie nie zniknęła mu z oczu. Komui przypomniał sobie docinek Luki o niezidentyfikowanym współlokatorze i zastanowi sie, czy jej słowa naprawdę były tylko sposobem na dogryzienie mu.
Miejsce poprzedniego obrazu zajęło nowe płótno, na które teraz nakładał kolejne plamy farby. Wśród barw królował błękit.
Wiedziony dziwnym impulsem zaraz po tym, jak cudem stanął na nogi po upadku, nawet nie myśląc o śniadaniu czy choćby porannej toalecie, zaczął malować. Niestety, zawodna pamięć uniemożliwiła mu kontynuowanie dzieła już po kilku pierwszych pociągnięciach pędzlem. Nadal trwając w dziwnym stanie na kształt transu, zaklął siarczyście, mrużąc oczy. Nic z tego.
Bez zastanowienia przysłonił sztalugę bladym materiałem i ponownie opadł na łóżko.
Dlaczego? Czemu nie zapamiętał więcej szczegółów?
We frustracji uderzył głową o poduszkę.
-Emm... Gakupo-kun? - do pokoju weszła Luka. - Wiesz... nie chcę cię poganiać, ale zalegasz mi z opłatą za czynsz. Jeśli nie uiścisz jej do jutra, moja matka...
-Zapłacę - powiedział tylko, zamykając oczy. Na pewno nie zamierzał martwić się teraz o coś tak podrzędnego. -Jak tylko skończę obraz.
-Jak ci idzie? - Bez zaproszenia weszła do środka, tym razem już mocniej popychając skrzydło drzwi. Podeszła do płótna i bezceremonialnie ściągnęła materiał, nie zważając na protest artysty. - Co do...? A gdzie pejzaż? Kto to jest? Gakupo-kun... ten termin...
-Wiem - rzucił tylko, zrywając się z łóżka i wyrwał jej z dłoni tkaninę. - Obraz jest w trakcie przygotowań. Skończę go. A to... Nieważne.
-Kolejne zamówienie? Obiecałeś, że jak skończysz tamten, weźmiesz wolne!
-Nie skończyłem tamtego - mruknął niechętnie, czując palące zakłopotanie.
-Oszukałeś mnie - szepnęła z wyrzutem.
-Ja... -zawahał się. -To nie jest zamówienie. Szukam... natchnienia.
Nie miał ochoty na tę rozmowę. W ogóle w swoim mniemaniu do końca dnia raczej wolałby tworzyć rozpoczęty portret. Ale cóż poradzić, skoro nie umiał w żaden sposób przypomnieć sobie konkretów?
-Nie zdążysz na termin - stwierdziła. - Nie opłacisz czynszu.
Nie patrzył w jej oczy. Po części czuł sie winny, tym bardziej, że pewnie miała rację.
-Spóźnię się, ale zapłacę - mruknął.
-W zamian mogłabym wziąć jeden z twoich starych obrazów? - zapytała cicho. - Wiesz... Te, które malowałeś zanim się tu wprowadzałeś?
Popatrzył na nią z zaskoczeniem. Pierwsze obrazy, jakie stworzył? Nie spodziewał się nawet, że komukolwiek mogłyby sie spodobać...
Kiwnął głową.
-Weź, co chcesz. O ile je tutaj znajdziesz - uśmiechnął sie przepraszająco. - Wybacz, Luka-san, nie mam pojęcia, gdzie są.
-Wystarczy Luka - burknęła.
Bez słowa podszedł do rozpiętego płótna i kolejny raz zmierzył swoją pracę krytycznym spojrzeniem. W tym czasie różowowłosa zaczęła krzątać się po pomieszczeniu, co jakiś czas przesuwając coś.
-Pomóc ci? - zaproponował, wyjmując jej z rąk jakieś pudło.
-Dziękuję ... Ale powinieneś malować. Skup się na pracy. Udawaj, że mnie tu nie ma - uśmiechnęła się promiennie.

Z jawnym zażenowaniem wpatrywał się w kartkę, śledząc styl swojego pisma.
Złapał się za głowę, próbując wykrzesać z siebie chociaż parę słów. Nic się nie kleiło i nic nie mógł wymyślić.
Zamknął oczy, wyobraźnią wracając do tego niezwykłego snu.
- Kaito-kun! Nie mam zamiaru przynosić ci jedzenia do łóżka, jeśli masz zamiar coś zjeść, rusz ten swój leniwy tyłek i zejdź na dół - po całym mieszkaniu rozniósł się zaskakująco głośny krzyk pani domu. Było to jednak dość często występujące zjawisko, dlatego też zostało zignorowane przez niebieskowłosego.
Mruknął jedynie coś pod nosem, niby to odpowiedź.
Skreślił wcześniej napisane słowa, by po chwili napisać nowe wersy "Genialny plan, na ukojenie ran. Słodki smak, pachnący, niczym kwitnący mak. Blask, zalany fioletem, będący jedynie krótkim snem". Przyjrzał się swojemu dziełu, mrużąc krytycznie oczy. Czegoś mu brakowało.
- Kaito-kun! Złaź i to już! - Kolejny seria krzyków zmusiła go do wyjścia.
Wolnym krokiem ruszył w stronę drzwi, po czym w mgnieniu oka pojawi się na schodach.
- Naprawdę przepraszam, ale nie jestem dzisiaj głodny. - Uśmiechnął się promiennie do kobiety naprzeciw niego.
- Uuu, czyżby Bakaito się zakochał? - Do jego uszu doszedł cichy chichot Meiko.
- Jestem już od dawna zakochany - zaczął, piorunując ją wzrokiem - w swojej pracy, oczywiście - dodał, wracając do pomieszczenia.

Cały dzień jego myśli krążyły między nieskończonym portretem a spłatą czynszu. to na pewno było w porządku?
Nigdy wcześniej nie widział najmniejszego sensu ani wartości dla dalszego istnienia tych prac, a nie wyrzucił ich tylko dlatego, że najzwyczajniej w świecie nie chciało mu sie ich szukać. Mimo to Luka wydawała się być naprawdę szczęśliwa, kiedy wyjęła zwinięte płótna z jednego z niezliczonych opakowań.
A nawet myśląc o tym w taki sposób miał wątpliwości.
Większość dnia spędził w swojej pracowni, wpatrując się w obraz. Najchętniej w ogóle by nie wychodził, ale pani domu wręcz zmusiła go do wyjścia na obiad do miasta. W swoim towarzystwie, rzecz jasna, by, jak to ujęła "mogła mieć  pewność, że coś zje".
-Nie wyglądasz najlepiej, Gakupo - kun. - Przypomniał sobie jej zmartwiony ton i swoją zbywającą odpowiedź z gatunku "nie wyspałem się".
Cały czas jednak modlił sie w duchu, by dane mu było ponownie spotkać nieznajomego chłopaka. Może wiodła go ku tym myślom czysta ciekawość? A może chęć zakończenia obrazu? A może coś innego? Jednego był pewien: oddał by naprawdę wiele, byleby znów go zobaczyć.
I tym razem podejść bliżej.
Kiedy tylko zaszło słońce, nie zastanawiając się długo po prostu położył się spać. Ku swojej frustracji Morfeusz najwyraźniej nie chciał z nim współpracować. Kłębiąca się w Komuim ekscytacja i wyczekiwanie nie pozwoliły mu jeszcze długo na odpłynięcie w błogostan.
Znów stanął pośród bieli. Tym razem jednak mgła dzieląca go od niebieskowłosego jakby zrzedła. Obawiając się, znów coś wyrwie go ze snu, podszedł bliżej. Z tej odległości uczył sie na pamięć każdej kolejnej rysy jego twarzy, każdego cienia, każdego załamania koloru i refleksu światła.
-Kim jesteś? - zapytał cicho.

~

Czarne pismo, biała strona. Na kartce z chwili, na chwilę widniały kolejne hebanowe skreślenia, zastępujące wcześniej napisane słowa, a przed oczami ciągle ten sam obraz. Obraz, którego nie umiał opisać, tak samo, jak uczucie, które rozkwitało w jego sercu.
Powoli robiło się coraz ciemniej, a kiedy ostatnie promienie słońca zniknęły, chłopak udał się do krainy snów.
Znowu on.
Kaito praktycznie cały dzień spędził nad kartką papieru, próbując wykrzesać z siebie coś jeszcze. Cały jego wysiłek poszedł jednak na marne, kiedy w końcu znużony przysnął, siedząc nadal przy drewnianym biurku.
Uśmiechnął się szeroko, widząc przed sobą tego samego chłopaka.
Usłyszawszy nagłe pytanie, podniósł powoli dłoń. Zatrzymał ją na wysokości jego ust i zmrużył oczy.
- A ty? - Padło kolejne pytanie, jednak tym razem z ust niebieskowłosego.

Gakupo przełknął ślinę. Mimo, że wiedział, iż to tylko sen, postać przed nim wydawała się tak realistyczna...
-Jestem malarzem. Nazywam się Komui Gakupo - odpowiedział, mimo, że w normalnej sytuacji upomniałby rozmówcę, że przecież pierwszy zadał pytanie. Jednakowoż wykłócanie się z własną wyobraźnią wydało mu się co najmniej bzdurne.
Jak w letargu ujął jego dłoń we własną. Poczuł ciepło jego skóry i wstrzymał oddech. Sny nie powinny być ciepłe.

Spojrzał na niego ze zdezorientowaniem.
Jego postać, dotyk, słowa. Były takie realne, jak gdyby rozmawiał z prawdziwym człowiekiem.
- Miło mi - mruknął cicho, czując jak jego twarz pokrywa delikatny rumieniec. - Jestem Kaito, Shion Kaito. 

Słysząc jego odpowiedź, cofnął rękę.
Zaskoczył go fakt, że te słowa tak bardzo różniły się od jego przypuszczeń. Gdyby ten sen faktycznie był zależny od myśli Gakupo, chłopak odpowiedziałby coś mnie... normalnego. "Aniołem"? "Stróżem"? "Snem"? Na pewno nie podałby w tej odpowiedzi imienia i nazwiska.
To, co widział, było aż zbyt realne.
A jednak był przecież pewien, że to wytwór jego podświadomości.
-Gdzie... gdzie jesteśmy? - zmienił szybko temat. Dlaczego tak się zdenerwował? Przecież niebieskowłosy naprawdę nie istniał. Nie mógł istnieć.
-... I dlaczego tu jesteśmy? - dodał po chwili zastanowienia, rozglądając się wokół. Jedynym, co dostrzegł była wszechobecna biel.
Niebieskowłosy również odwrócił wzrok, wzruszając ramionami.
Wszystkie uczucia mieszały się ze sobą, pozostawiając dziwną pustkę, która rozrywała jego myśli. Czuł się niczym nadmuchana lalka, nie rozumiejąca istnienia i bytu.
Wszystko krążyło wokół osoby naprzeciw niego, ale nie wiedząc czemu nie mógł podnieść wzroku. Jakby bał się nagłego końca, odrzucenia. Sam nie potrafił określić swoich emocji.
- To sen? - zapytał nagle, przerywając narastającą wokół ciszę.
-Chyba ja powinienem o to zapytać – stwierdził Gakupo. Skoro nawet jego podświadomość nie była pewna, czy znajduje się w wyimaginowanym miejscu, to juz naprawdę niedobrze z jego głową. - Chyba mamy mało czasu - dodał po chwili. - Kaito... mogę tak do ciebie mówić?... Nie ruszaj się przez chwilę - to powiedziawszy położył dłonie na jego ramionach.
Każda linia, każda barwa, wszystko miał tuż przed oczami. Musiał zapamiętać jak najwięcej, bo inaczej nie będzie w stanie go namalować.
Niemalże rozpaczliwie notował w pamięci każdy szczegół. Nadal jednak czegoś brakowało. Nie może namalować, czegoś, czego nie pozna.
Powoli przesunął palcami po policzku chłopaka. Dalej po zamkniętej powiece, łuku brwiowym, linii nosa, dolnej wardze... Zatrzymał sie, zaskoczony tym, co właśnie zrobił. Nie. Musiał znać fakturę, żeby móc ją uwiecznić.
Poza tym to tylko sen, tak?
Kontynuował badanie. Przesunął kciukiem po jego brodzie, a później dotknął niespotykanej barwy włosów. Patrzył uważnie, jak ich kosmyk przemyka między jego palcami.
- C-Co... co ty robisz?! - jego krzyk nieustannie odbijał się od niewidzialnych ścian.
Ze zdezorientowaniem rozejrzał się po pomieszczeniu, nieświadomie ignorując palące miejsca, które wcześniej dotknął Komui.
Nagle wszystko prysło, niczym bańka mydlana, zatapiając ich w tej samej ciemności. Jego wzrok zatrzymał się na mężczyźnie, który po raz drugi, chciał uciec. Tym razem jednak się nie poddał. Spadając razem z nim, chwycił wyciągniętą w jego stronę dłoń, przyciągając ją do siebie, w tym samym momencie, kiedy cały blask znikł.
Powoli otworzył oczy.
Wszechogarniający mrok przywitał jego lazurowe spojrzenie, a natrętnie drżące ciało, nie pozwalało się skupić.
To nie wyglądało jak sen i było o wiele dłuższe. Poza tym, jego dotyk... był ciepły.” Ciepły i miły, delikatny i przyjemny..." - zacytował, mając nadzieję, że to właśnie "to" czego brakowało.



------------------------------


Podobało się? ;>
Tak na marginesie, zastanawiamy się z Karu, czy nie dodać zakładki z "kulisami", czyli naszymi błyskotliwymi rozmowami przez gg, kiedy piszemy fragmenty xD
Piszcie, co myślicie o tym pomyśle ^^

2 komentarze:

Unknown pisze...

Świetny rozdział i genialnie się go czytało! :)
Jestem jak najbardziej za pomysłem tej zakładki. To kolejna dawka Shizayi ^^ już na to czekam xD
zapraszam równiez do siebie yaoi-abunai.blogspot.com

Anonimowy pisze...

Hmmm... Nawet fajne, ale nadal czegoś mi tu brakuje....
I uważam, że mogłoby być troszkę dłuższe :)
Ale przyjemnie się to czyta ;)

uważam że, fajnie by było zobaczyć jak tworzycie tą pracę.

A co do Shizu i Izayi ... To jak najszybciej to wstawiajcie. Czekam na to opowiadanie z wielką niecierpliwością :*

Do nowego opowiadania weny życzę :)