środa, 8 sierpnia 2012

Powinieneś walczyć. [3]


Ponownie kolej Izayi.
Blondyn patrzył uważnie, jak butelka zatrzymuje się, wskazując na niego i osobę dokładnie naprzeciwko. Osobę ubraną w uroczy strój pokojówki.
-Znowu? - jęknął.
-Losuj - Kadota podetknął mu pod nos pudełko z karteczkami. - Szyjka wskazuje na ciebie. Zobaczymy, jakie bezsensy wymyślił jeszcze Shinra.
-Ej! - rozległ się sprzeciw chłopaka. - Nie pisałem wszystkich!
-Tak, bo połowa jest pusta - skwitował Dotachin.
Shizuo włożył dłoń do pudełka i drżącym sercem otworzył wyjętą zeń karteczkę. Uśmiechnął się usatysfakcjonowany i przeczytał na głos:
-"Osoba naprzeciwko ciebie ma za zadanie usługiwać ci przez najbliższe 3 dni".
Wszyscy popatrzyli na Izayę.
-Idealnie się złożyło, nieprawdaż? - zakpił ktoś.
-Tak, pokojówka i to w dodatku w zawodzie - dodał ktoś inny.
-Kto do jasnej choler to wymyślał? - zdenerwował się Dotachin. - No wybaczcie, to już chyba lekka przesada...
-Nie wydaje mi się - zaoponował natychmiast Shizuo. - Mi to pasuje.
- Usługiwać? – powtórzył Izaya, po czym zaniósł się chichotem. – Przykro mi, Shizu-chan, ale mnie się nie kupisz bezwartościową kartką papieru. – Wstał powoli i ruszył do wyjścia, jednak zanim zamkną za sobą drzwi zabrał jakiś wiszący na wieszaku płaszcz. – Pożyczam! – rozniosło się jeszcze po pomieszczeniu.
Orihara sięgnął do klamki, żeby otworzyć drzwi, ale w tej chwili drogę zastąpił mu Shizuo.
-Dokąd to, pokojóweczko? - zapytał z kpiną.
- Na mieszkanie, blondyneczko. – Puścił mu oczko, po czym nadal zapinając lekko przydługawą, czarną odzież, zwinnie ominął Shizuo i wybiegł na ulicę.
Zgubienie solenizanta nie trwało długo. Już po chwili tradycyjnie zmienił kierunek i ruszył w stronę „domu”, gdzie mile przywitał go jego pupilek.
- Ooo, witaj! Słodkie ty moje… - zaczął, miętoląc niewielki, puszysty kłębek – słodki jesteś! – dokończył po chwili. Odwrócił się jeszcze by zamknąć drzwi, po czym ruszył w stronę kuchni. Gdy nagle go olśniło. Z mlekiem i miską w ręce ruszył w stronę kalendarza.
- Piątek, co? – uśmiechnął się z politowaniem. Jednak dobrze, że nie wybrał tamtych trzech dni.
Shizuo przemierzał kolejne ulice Ikebukuro, praktycznie ignorując fakt, że wszyscy schodzili mu z drogi. Może i czasami przeszkadzało mu to nieuzasadnione przerażenie ze strony przypadkowych przechodniów, ale w tej chwili nic nie mogło zepsuć mu świetnego humoru. Miasto dopiero budziło się do życia, ale w porównaniu do innych dzielnic Tokio, nawet teraz było jednym z najbardziej ruchliwych i niespokojnych. Niezależnie od pory dnia czy tez nocy przypadkowi przechodnie mogli obawiać się o swoje bezpieczeństwo. Tutaj było sie albo zwierzyną, albo myśliwym. Kolorowe gangi, kołujące na ulicach pomagały zachować status łowców, jednak jakikolwiek przejaw słabości natychmiast go odbierał.
Brutalne prawa i niepisane zasady przetrwania były władcami Ikebukuro, oraz zmorami przejezdnych. Żeby w pełni je zrozumieć, trzeba było się tu urodzić i pozwolić, by wychowała cię ulica. By wychował cię sam byt zwany miastem, który jednak żył własnym życiem, nie bacząc na ludzi.
Shizuo Heiwajima zdecydowanie był jednym z myśliwych. I nikt nie byłby w stanie temu zaprzeczyć.
Blondyn wyminął kolejny zakręt, by kilkadziesiąt metrów przed sobą ujrzeć wreszcie cel swojej drogi. Wysoki apartament, zamieszkiwany przez tutejszego, nowego informatora. Informatora, który tak samo, jak Shiuzo zyskał pozycję łowcy, zanim ukończył liceum. Informatora, którego tak, jak i jego wychowało to miasto.
Aż strach pomyśleć, jak wiele mieli wspólnego.
~
Nie zważając na zamknięte drzwi, Shizuo wpadł do środka.
Bez zbędnych słów wdrapał się na wyższe piętro, gdzie powinien znaleźć pokój Orihary.
Nie zawracał sobie głowy pukaniem, po prostu nacisnął klamkę i wszedł do środka. Jego oczom ukazał się monumentalnych rozmiarów salon. Pomieszczenie było praktycznie puste. Tylko kilka mebli zajmowało wolna przestrzeń, reszta wydawała się być po prostu martwa.
Jak można żyć w takim miejscu?
-Izaayaa-kuun - zaczął. - Przyszedłem sprawdzić, czy nie wymigałeś się jakoś od wykonania zadania - oświadczył na wstępie, zaglądając w głąb pomieszczenia. Jego wzrok padł na drzwi po drugiej stronie pokoju.
Czerwonooki mimo wszystko niczego nie usłyszał.
Nie ściągając nawet płaszcza Shizuo, usiadł za biurkiem. Postanowił, że przez te kilka dni zdobędzie parę informacji. Jak na razie nie szło mu za dobrze. Nigdzie nie mógł znaleźć niczego przydatnego, niczego, co miałoby chociaż najmniejszy związek z tymi nowymi. Włamał się już do bazy danych policji, ale jedyne informacje to ich imiona i nazwiska.
Zmrużył oczy. W gruncie rzeczy coś mu nie pasowało. To, że było ich więcej niż mu się wydawało było logiczne, ale dlaczego znalazł różne zdjęcia czterech osób? Na jednych wyglądali inaczej, a na drugich inaczej. Dwie osoby, nazywające się tak samo? Przypadek? Ale żeby aż cztery takie przypadki? Gdyby chociaż mieli jakieś popularne nazwiska… Operacja plastyczna? Jeśli tak, to w jakim celu?
Wziął głęboki wdech, po czym napił się kawy. Mimo wszystko ta czwórka kogoś mu przypominała. Westchnął przeciągle, notując ich imiona.
Shizuo bez uprzedzenia otworzył na oścież drzwi, prowadzące do gabinetu. Izaya siedział za biurkiem, ku jego zadowoleniu nadal ubrany w sukienkę.
Właściwie sam się sobie dziwił. Czemu aż tak zależało mu na tym, żeby konkretna ta osoba nosiła strój pokojówki? Jakiś chory fetysz? Natychmiast odepchnął od siebie tę myśl. Nie. To po prostu satysfakcja z tego, że może przyczynić się do upokorzenia swojego koszmaru. Tak, Izaya prześladował go w prawie każdym śnie. Raz budził się w takim stanie, jakby przebiegł spory odcinek drogi, kiedy indziej jednak - ku własnej zgrozie - z powodu uniesienia. Czym były spowodowane te budzące jego obrzydzenie fantazje? Nie potrafił tego określić. Przecież nie mógł panować nad snami!
Mimo wszystko jednak nadal w uczuciach żywionych przez niego do tego podłego manipulanta dominowała czysta nienawiść.
Gdy wkroczył do pomieszczenia, zastał gospodarza zagłębionego w lekturze jakichś dokumentów. Wyglądał, jakby od dłuższego czasu przesiadywał przed monitorem komputera: jego oczy były juz trochę szkliste. Niemal natychmiast skierował ich szkarłatne spojrzenie na gościa.
- Shizu-chan?  - spytał, po dłuższej chwili ciszy.
-Najwyraźniej - rzucił tylko, podchodząc bliżej. Zmierzył ekran długim spojrzeniem. – Znalazłeś już coś?
- Możliwe – odpowiedział cicho i wrócił do poprzedniego zajęcia.
Przez chwilę trwali w milczeniu, wypełnianym jedynie cichym szumem komputera i co jakiś czas stukaniem w klawisze klawiatury.
-Całkiem nieźle wyglądasz w tej sukience - stwierdził Shizuo, uśmiechając się pod nosem.
- Wiem, przyszedłeś po coś… konkretnie? Bo jeśli nie to chyba wiesz gdzie są drzwi, prawda? Shizu-chan?
-Przyszedłem sprawdzić kilka rzeczy - oświadczył. - Po pierwsze, czy nie wykombinowałeś jakiegoś sposobu na pozbycie się kiecki, po drugie, czy masz coś nowego, jeśli chodzi o sprawę z Celty i po trzecie, żeby ustalić, kiedy zamierzasz zacząć wywiązywać sie z drugiego zadania, pokojóweczko. – Izaya podniósł wzrok na blondyna.
- Więc w sumie możesz już iść. – Miał już szczerze dość Shizuo, który samą swoją obecnością skutecznie przeszkadzał mu w pracy.
-Teoretycznie mogę - zgodził się. - Czy raczej mógłbym, gdybyś już się poddał i po prostu odpowiedział na trzecie pytanie.
- Pytanie? Poddał? – Zamyślił się przez chwilę. – Nie mam zamiaru z niczego się „wywiązywać”, już nie wystarczy, że mam na sobie to coś? Poza tym, jakbyś nie zauważył właśnie odwalam dla was brudną robotę. W dodatku bardzo sumiennie. Ale jeśli chcesz możesz sam pobawić się w szukanie informacji, Shizu-chan. – W sumie wcale tak nie myślał, właściwie to lubił to robić. Nie przeszkadzało mu to, że robi to dla kogoś innego. Po prostu chciał już spokój. Blondyn najpewniej zaraz na niego nawrzeszczy, a potem po prostu zirytowany wyjdzie. No, najwyżej trzeba będzie zacząć wiać.
W tej chwili coś w nim pękło. Pierdzielony, niewdzięczny sukinsyn!
Nie panując już nad sobą, zacisnął dłoń na jego szyi i gwałtownym ruchem odepchnął go pod ścianę. Pochylił sie przed nim i nadal nie zwalniając uścisku wycedził mu prosto w twarz:
-Odszczekaj to skurwysynie.
Tylko tyle. Trzy słowa dosłownie same wyrwały mu sie z ust. Nie patrzył na Izayę. Utkwił wzrok na swojej dłoni, zaciskającej się na krtani informatora. Chłopak zaczynał się dusić, rozpaczliwie usiłował złapać oddech. Zasłużył na śmierć. Niewdzięczna szuja. Nic nie warty manipulator. Znienawidzony przez wszystkich, tylko poza swoimi siostrami i właśnie Celty, którą w tej chwili tak znieważył.
Umysł krzyczał "zabij go!", ale ciało reagowało we wręcz przeciwny sposób.
Zwłaszcza, kiedy poczuł na swojej skórze jego ciepło. Zwłaszcza, kiedy usłyszał jego rozpaczliwy, urywany oddech. Zwłaszcza, kiedy do nozdrzy uderzył charakterystyczny, jednak bliżej nieokreślony zapach.
Musiał się odsunąć, zanim Izaya coś zauważy. Z drugiej strony chyba bardziej w tej chwili zajęty był słuchaniem swojego instynktu samozachowawczego. No i przecież musi jeszcze przeprosić.
Czerwonooki opadł na ziemie, instynktownie łapiąc się za gardło. Przez dłuższą chwilę starał się uspokoić oddech, szukając w tym czasie drogi ucieczki. Niestety w tej sytuacji ominięcie Shizuo graniczyło z cudem, a nawet jeśli… frontowe drzwi najpewniej są zamknięte. Chyba że blondyn je wyważył, ale wtedy coś by usłyszał, prawda?
-Jeśli znajdziesz coś nowego, to daj mi znać - zażądał, odwracając się tyłem do Izayi. - Jutro widzę cię u mnie w domu. Czy tego chcesz, czy nie, wywiążesz się z drugiego losu. Jeśli się nie pojawisz, ja przyjdę tutaj. A wtedy zobaczysz, jak to jest, gdy życie przelatuje ci przed oczami. To, co zrobiłem przed chwilą to ledwie przedsmak. Zapamiętaj to sobie - skierował się ku drzwiom. - Nie powiem Celty o twoim bełkocie. Ale jeśli zrobisz to jeszcze raz, przysięgam, że będzie to ostatnią rzeczą, jaką w ogóle zdołasz powiedzieć.
Zostawił go z tymi słowami.
Izaya usłyszał jeszcze trzask drzwi, więc zadowolony faktem ich… istnienia, wrócił za biurko. Teraz w ciszy i spokoju zajął się szukaniem czegokolwiek.
Mimo, że brunet przejrzał chyba wszystkie możliwe strony, nie dowiedział się niczego interesującego. Czyżby nikt o nic nie podejrzewał drogówki?
Jedynym ciekawym faktem, stało się to, że czterej tajemniczy panowie nie są zwykłymi ludźmi. Wszyscy ukończyli wyrafinowane studia naukowe, a ich imiona tak naprawdę są imionami osób, które w przeszłości podpadli im, lub szkole. W sumie teraz nie ma już żadnych wątpliwości, że mania na punkcie Celty nie jest jedynie przypadkiem.
~
Sam nie był pewien w którym momencie zasnął. Chyba zaraz po tym jak jego kotka usadowiła się mu na kolanach. Właściwie większość czasu zajęło mu zastanawianie się nad zachowaniem Shizuo. Dlaczego zawsze się tak bulwersował? Akurat w tym wypadku nie nawet nie zdążył powiedzieć nic złego, powiedział wręcz prawdę. No, ale cóż, jego pewnie nigdy nie zrozumie.
~
Zgodnie z zapowiedzią następnego dnia ponownie zawitał w mieszkaniu Izayi.
Ku własnemu zaskoczeniu zrozumiał, że powodem nieobecności służącej był fakt, że najzwyczajniej w świecie zaspała.
Zmierzył długim spojrzeniem jego postać. Przyjrzał się uważnie każdej rysie twarzy, lekko rozchylonym ustom, zmierzwionym włosom i drobnej figurze spętanej sukienką pokojówki. Przez chwilę zawahał się, czy go budzić. Ostatecznie zasnął przy włączonym komputerze.
Poruszył myszką i przeczytał kilka wersów jakiegoś dokumentu dotyczącego niejakiego Motokiego Ikeda. A więc zasnął pracując.
Ciekawe, o której godzinie?
Shizuo poczuł ukłucie wyrzutów sumienia. Chyba przesadził trochę z wczorajszą reakcją. Może i nie powinien aż tak się zdenerwować... jednak faktem było, że ciężko było mu zapanować nad gniewem, zwłaszcza tym wywołanym przez bruneta.
Pochylił sie nad nim z zamiarem potrząśnięcia śpiącym, ale zamarł wpół ruchu.
Znów poczuł to samo, co wieczorem. Znowu powtórzyła się jego reakcja. Zaklął pod nosem. Ale tym razem Izaya śpi... Może to jedyna okazja, żeby sprawdzić, co naprawdę do niego czuje? Blondyn zawahał się.
Jeżeli nienawidzi Orihary, będzie brzydził się każdym razem, kiedy zmuszony będzie go dotknąć. Jeżeli jednak jest inaczej...
Ponownie nachylił się nad Izayą. Uniósł dłoń i opuszkami palców dotknął jego policzka. Pochylił się jeszcze niżej i... Natychmiast się wyprostował. Co to do jasnej cholery było?
Sekunda słabości. To nie był on. On by tak nie zareagował.
Odczekał chwilę, żeby się uspokoić, po czym jeszcze raz zbliżył się do śpiącego.
-Izaya, obudź się - wyszeptał mu bezpośrednio do ucha.
Brunet leniwie otworzył oczy, ale niemal natychmiast je zmrużył, uderzony promieniami światła.
- Co jest? – zapytał, podnosząc głowę, jednak gdy jego wzrok padł na ekran laptopa jękną z niezadowoleniem i znowu się położył.
Westchnął przeciągle. Głowa bolała go niemiłosiernie. Najwyraźniej lekko przesadził. Chociaż… większość czasu i tak zajęło mu myślenie o Shizuo. Przez chwilę zastanawiał się co teraz może robić, ale wyszło na to, że pewnie śpi.
Izaya próbował wyobrazić sobie blondyna w stanie spoczynku, ale jakoś mu to nie szło. Shizuo ze spokojną miną, może delikatnym uśmiechem, lekko rozczochranymi włosami, umiarkowanym oddechem… Nie, to nierealne.
Heiwajima przez chwilę przypatrywał się lekko zdezorientowanemu brunetowi, nie mogąc oprzeć się wrażeniu, że chłopak po prostu skupia na sobie jego niepodzielną uwagę, zupełnie jednak odmienną od tej, jaką koncentrował na nim podczas morderczych pościgów po ulicach Ikebukuro.
-Dzień dobry, panienko - rzucił tylko kpiąco, mimo wszystko z cieniem niepokoju stwierdzając, że Izaya nie wygląda najlepiej. Miał przekrwione oczy i pozbawiony emocji wyraz twarzy. - Nie przesądziłeś czasami wczoraj?
- Och, Shizu-chan? – zapytał po chwili, w końcu zauważając blondyna. – Martwisz się o mnie? Jak miło, ale niestety zbyt wczesna pora na autografy. – Westchnął cicho, usypiając przy tym laptopa.
-Wczesna? - powtórzył. - Jest wpół do dwunastej. Właśnie. Nie przyszedłeś, więc, tak, jak mówiłem, ja przyszedłem. Nie wymigasz się.
- I co ci tak na tym zależy – zaczął, przecierając oczy– naprawdę myślisz, że w ten sposób mnie poniżysz? Uwierz mi, że tak nie będzie. Twoje postrzeganie świata jest zupełnie inne od mojego. Coś co dla ciebie może być poniżające, dla mnie nie musi. – dokończył, z niesmakiem zauważając, że jego słowa były wręcz bezsensu. Najwyraźniej nadal spał.
-Skoro to dla ciebie nie jest upokorzeniem, nic nie stoi ci na przeszkodzie - skwitował. - Poza tym, radzę ci wykonać zadanie z losu, albo informacja o twojej małej zabawie z zeszłego tygodnia trafi w niepowołane ręce - dodał zadowolony.
- Mówisz, że mnie nienawidzisz, a sam nie zachowujesz się lepiej. Czy może szantażowanie „czarnych charakterów” to nic złego? Jeśli tak, to co złego jest w szantażowaniu tych dobrych i neutralnych? Jeśli również nic złego to co ty do mnie masz? Chociaż na świecie podobno nie ma osoby, która w życiu nie zrobiła nic złego, więc tym bardziej…
-Błagam. Odpuść sobie filozoficzne kazania, dobrze? - przewrócił oczami. - Sam decyduj. Dasz sie zaszantażować, czy pozwolisz mi przekazać pewne fakty kilku osobom?
- Jeśli teraz się dam jaką mam pewność, że nie wykorzystasz tego i następnym razem? Ludzie szybko wybaczają, zapominają i tym podobne. Możliwe, że będzie z tego wielkie halo, nie mogę zaprzeczyć, ale mimo wszystko nie na długo.
-Więc będziesz musiał mi po prostu zaufać - oświadczył. Izaya juz otworzył usta, żeby znowu coś powiedzieć, ale w tym momencie blondyn przyciągnął go do siebie i bez zastanowienia wpił się w jego usta.
Sam nie wiedział, co nim kierowało. Może fakt, że nie wytrzymałby ani sekundy bezsensownego gadania bruneta? A może praktycznie nieuzasadnione podniecenie, które dusił w sobie od jakiegoś czasu? Jedna jego część chciała na miejscu zamordować Izayę, druga natomiast błagała, by nie przerywać ich bliskości.
Pewnym było natomiast, że pocałunek był o wiele bardziej przyjemny niż jakikolwiek z tych oddanych kobietom.
Izaya nie odepchnął od siebie Shizuo, ale też nie oddał pocałunku. Właściwie nie zrobił kompletnie nic, próbował jedynie rozwiązać, pewną naprawdę ciekawą zagadkę.
- Co ty robisz? – spytał, kiedy ich usta w końcu się rozłączyły.
To zdarzenie było naprawdę niecodzienne i możliwe, że nie na miejscu, ale nie marudził. Ba, nawet się nie ośmielił. Nie był dokładnie pewien co, ale coś w tej sytuacji go podniecało.
Nie, ona była po prostu chora.
Więc, co nim kierowało? Właściwie było to zupełnie nieistotne. Pożądanie? Tak, całkiem możliwe. Nie spodziewał się, że Izaya będzie wyglądał w tej sukience tak dobrze.
Ale żeby okazywać to w taki sposób? Coś było z nim nie tak, i to mocno nie tak.
Pewnie będzie później tego żałował, ale... Na chwile  obecną liczyła się tylko ich bliskość, z której potrzeby nie zdawał sobie nigdy sprawy. A może takowa nigdy nie istniała?
Teraz było mu wszystko jedno.
-Po prostu uświadamiam ci, że przez najbliższe trzy dni należysz wyłącznie do mnie - oświadczył spokojnie i ponownie go pocałował. Zaczynało podobać mu się coraz bardziej.
Popchnął Izayę na ścianę, w międzyczasie wsuwając język między wargi bruneta. Trochę tylko denerwowała go jego bierność.
Czerwonooki spojrzał na przewrócony fotel, z którego został w najzwyklejszy sposób zrzucony i wgnieciony w hebanowe panele. Wpatrywał się praktycznie we wszystko, po czym wzrok zatrzymał na Shizuo. Nie był pewien czy dobrze zrozumiał. On? Należy? Do niego? Czy ten blondyn postradał rozum? Spróbował go od siebie odepchnąć czy chociaż samemu  jakoś się wyślizgnąć, ale nic z tego.
- Wyścig z czasem? Masz zamiar w trzy dni zrobić ze mnie swoją prywatną prostytutkę? – wypalił z jawną kpiną.
Mimo wszystko w brązowych oczach widział to co zawsze, czystą odrazę z nutką nienawiści, ale czy to źle i czy w ogóle chciał zobaczyć co innego?
Gdyby w tej sytuacji, w tych oczach zauważył coś mniej pospolitego byłby w stanie nie pokochać ich właściciela? W tym tkwił problem, że Izaya sam nie wiedział.
Mógłby zakochać się w tym potworze? Zabawne, ale nadal nie był pewien.
-Możliwe - przyznał z dziwnym błyskiem w oku. - Przez te trzy dni należysz do mnie i nic na to nie poradzisz. A teraz, pokojóweczko, masz pierwsze zadanie.
Ich oczy oddzielała naprawdę nikła odległość. Shizuo zatopił spojrzenie w szkarłatnych tęczówkach bruneta i lekko się uśmiechnął. Tak, będzie cholernie żałował tych trzech dni. Nigdy nie wybaczy sobie takiego zachowania. W ogóle co mu odbija? Dlaczego to robi?
- Ty również. Puszczaj mnie.
Przez parę ostatnich dni wszystko zaczęło zmierzać w śmiesznym kierunku. Tydzień temu w takiej sytuacji byłby już pewnie martwy, a teraz? Shizuo dał sobie spokój żeby upokorzyć go w trzy dni? Hm, niedługo pożałuje. Pożałuje, że go nie zabił.
-Przykro mi. To ty masz spełniać moje zachcianki, nie na odwrót - przypomniał blondyn. - A teraz pierwsze zadanie. Pocałuj mnie, Izaya.

***

Uch, Izaya znowu mało Izayowty... ale wytłumaczmy to tak, że jak na razie razem z Shizuo i resztą mają po siedemnaście lat. *v*

2 komentarze:

Unknown pisze...

Wow X_X
Czemu przerwałaaś?! X_X. Chcę więcej! x D
A i przepraszam, że tak późno komentuje ale kuzynka u mnie była i nie miałam czasu. *__*.
I pisz szybkoo ! <3 . I powiadom ! ^^

naru-sasu.bloog.pl

Tyzyfone. pisze...

Już ci mówiłam co o tym myślę, ale się powtórzę xD
Kocham ten koniec <333 po prostu kocham!! Nie mogę się doczekać następnych *m*