niedziela, 22 lipca 2012

Powinieneś walczyć. [1]

Kyaaa! ~
Witam wszystkich w naszych skromnych progach. Naszych znaczy oczywiście moich - Nanderi i mojej mentorki - Lacie. Dzisiaj światło dzienne ujrzy nasz pierwszy rozdział Shizayi, który w pewien sposób rozpoczyna również naszą działalność na Blogspocie. Tak, tak... nie umiem robić ładnych wstępów, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
Zapraszam do czytania i życzę miłej lektury. 


***


Chłopak nie wahał się ani sekundy dłużej. Ignorując tryskającą dookoła krew, zabijał dalej. W jego oczach formowało się czyste szaleństwo, a usta już chwilę wcześniej wykrzywiły się w dzikim uśmiechu. Powoli podszedł do swojej następnej potencjalnej ofiary. Pociągnął ją za włosy,  stawiając w ten sposób na równe nogi. Obolały jęk tylko nakręcił go do działania. Bez zastanowienia wbił sztylet w delikatne ciało dziewczyny, czerpiąc z tego wręcz chorą satysfakcje.
- Nudy – wywnioskował cicho Izaya. Brunet, o szkarłatnych oczach i bladej cerze, dla wielu ludzi, oznaczający jedynie kłopoty. Dzisiaj, wyjątkowo miał na sobie szarą bluzę z czerwonym nadrukiem, czarne, tak właściwie to jego ulubione rurki oraz równie czarne trampki.
Spojrzał na resztę widzów; większość drżała ze strachu, tylko niektórzy, tak samo jak on ze znudzeniem zajadali się popcornem. Spodziewał się większych wrażeń, a film wcale nie był straszny. Co najwyżej obrzydliwy, ale niestety nic więcej.
Gdzieś z przodu zauważył blond czuprynę, należącą najwyraźniej do Shizuo. Uśmiechnął się pod nosem, po czym zaczął rzucać w niego jedzeniem.
Shizuo z niesmakiem patrzył na ekran. Też coś. Gdyby tylko w końcu udało mu się dorwać Izayę, czerwonooki koszmar całego Ikebukuro, ta masakra byłaby niczym w porównaniu z jego wizją.
Natomiast siedzący obok niego Shinra całym sercem przeżywał film, co chwila wydając siebie stłumione okrzyki grozy.
Nagle coś uderzyło go w tył głowy. Nie musiał nawet się odwracać, żeby domyślić się, kto postanowił zadrzeć z budzącą postrach w całej szkole, a nawet i mieście osobą.
-Izaayaa-kuun - wyrzucił z siebie przeciągle na wpół mówiąc, na wpół szepcąc. Brunet siedział  w dalszym rzędzie, beztrosko rzucając w niego popcornem.      
- Tak, Shizu-chan? – spytał, kiedy brązowooki był już dość blisko.  Nie oczekiwał odpowiedzi, ponieważ z doświadczenia wiedział, że raczej jej nie uzyska. Uśmiechnął się jeszcze szerzej, wstając powoli z siedzenia, gotów do ucieczki.
Blondyn uśmiechnął się krzywo. Ten kleszcz za każdym razem go irytował. Nie, to mało powiedziane. On go wkurwiał. Najzwyczajniej w świecie doprowadzał do szewskiej pasji. I w dodatku spierdalał jak przychodziło co do czego.
Cholernie irytujący.
-Dzisiaj zginiesz - oświadczył spokojnie. W tle rozległ się przeszywając krzyk kolejnej ofiary filmowego psychopaty.
Shizuo miał nadzieję, że kolejny wrzask będzie należeć do Izayi.
- Tęskniłbyś. – Podsumował wszystko co siedziało mu na języku, po czym rozpoczął ucieczkę. Gdyby blondyn zabił go tak szybko byłoby to zbyt nudne, a jeśli tak bardzo chce, musi się postarać. – Show czas zacząć! – rzucił jeszcze za siebie, kiedy oboje wbiegli na scenę.
Widzowie odwrócili wzrok od historii bezdusznego mordercy, by napawać sie spektaklem na żywo. Nauczycielki też, choć z nieco innego powodu.
Shizuo, z resztą tak samo jak Izaya, zignorował ich pełne złości krzyki, zbiegł po schodach prosto na podest przed ekranem.
Miejsce, w które zwabił go brunet tylko utwierdziło go w przekonaniu, że pasożyt jest zwykłym pozerem.
Czerwonooki ukradkiem spojrzał na zbliżające się wychowawczynie.
- Cóż, do zobaczenia, Shizu-chan. – Pomachał jedynie brązowookiemu i zniknął za zakrętem, gdzie czekały już uchylone drzwi…
Biegł jeszcze przez chwilę, ale podejrzewając, że już nic mu nie grozi zwolnił i zmieniając kierunek, ruszył w stronę mieszkania.
Nie ważne jak bardzo chciał, nie mógł nazwać go „domem”, ponieważ w żadnym stopniu go nie przypomniało. Mieszkał sam, a chociaż wszystkie pomieszczenia były ogromnych rozmiarów i chociaż znajdowały się w nich wszystkie potrzebne rzeczy, czegoś jeszcze brakowało. Czegoś, czego nigdy nie mógł zidentyfikować.
Fałszywy uśmiech chyba na stale osiedlił się na jego twarzy. Nie zniknął nawet w momencie, w którym usłyszał bliżej niezrozumiałe dźwięki. Obrócił się nieznacznie w stronę zaułka obok i z zaciekawieniem ruszył w jego stronę.
- Rany, rany! Słodki jesteś, wiesz? – Powoli i delikatnie podniósł leżącego w jakimś pudle czarnego kotka.
Shizuo w biegu przemierzał kolejne ulice Ikebukuro. O, tak, doskonale wiedział, gdzie znajdzie Izayę. Jak zwykle chłopak zamierza uciec. Więc zapewne poleciał do domu. Żałosne.
A teraz go dorwie. Dorwie go i zapłaci za wszystkie wyrządzone krzywdy, nie tylko w swoim imieniu, ale całego miasta i wszystkich jego mieszkańców.
Jego złość dodatkowo spotęgował fakt, że ucieczką pasożyt wymigał się od kilkuminutowego ochrzanu od wychowawczyni, który jednakowoż później karany olał i najzwyczajniej w świecie pobiegł za brunetem.
Wypadł zza zakrętu i zamarł, zaskoczony tym, co zobaczył.
Orihara kucał przy ścianie jakiegoś budynku w rękach trzymając kota. Żywą istotę. Niedobrze. Nie wiadomo, co może mu strzelić i co zamierza zrobić z tym biednym zwierzęciem.
Okej, może to i przesada... Izaya znęca się nad ludźmi. Nie nad zwierzętami. Chociaż...
-Co ty do jasnej cholery wyprawiasz?
Brunet zmrużył oczy, nie spodziewał się tutaj blondyna. Myślał, że wychowawczynie zatrzymają go na tyle długo by zdążył dobiec do mieszkania.
Ano, tak. Kot.
- Kucam sobie w zaułku. – Odpowiedział, jak dla niego rzecz oczywistą, po czym wstał powoli, w ramionach nadal trzymając zwierzę.
-Chodzi mi o kota - Shizuo zmierzył spojrzeniem wychudzone zwierzę. -Wymigałeś się od ochrzanu - zreflektował się. - Ale nie martw się - uśmiechnął się słodko, cały czas zmniejszając odległość między nimi. - Ja mogę cię ukarać za robienie zamieszania podczas seansu.
- W sumie to nie musisz, Shizu-chan. – Wzruszył ramionami, po czym zaczął biec.
Mimo wszystko ucieczka z uporczywie drapiącym go kotem w ramionach nie była łatwiejsza, ale nie chciał go wypuścić. Od teraz przecież był już jego, a swoich rzeczy nie zostawia.
Kątem oka zauważył drogę prowadzącą najwyraźniej na główną ulicę. Nie zastanawiając się długo skręcił w prawo i ku swojej radości zauważył Simona.
Heiwajima wpadł w zakręt z złowróżbnym uśmiechem wciąż malującym się na twarzy. Tym razem mu nie zwieje. Zwierzak go spowalnia, więc...
Zatrzymał się, gdy niespodziewanie uderzył w coś dużego i twardego.
Simon.
- Witaj, przyjacielu! Może sushi? Sushi dobre! – Rosjanin stał jak zwykle ubrany w strój kucharza, rozdając napotkanym ludziom ulotki.
Blondyn zerknął za olbrzyma, aby dostrzec, że powód jego pościgu znika za kolejnym zakrętem.
-Nie mam czasu - rzucił tylko w odpowiedzi i spróbował go wyminąć, jednak drogę ponownie zagrodziła mu potężna sylwetka.
- A gdzie się tak śpieszysz? Na sushi zawsze jest czas!

~

Izaya powoli otworzył drzwi, puszczając w tym czasie swojego nowego pupilka. Z zadowoleniem ruszył do kuchni, zastanawiając się czy nie ma przypadkiem mleka.
Rozpromienił się jeszcze bardziej, widząc, że ma niespodziewanego gościa.
- Witaj, witaj!
Celty czekała już od dłuższego czasu, jednak powód w jakim w ogóle tu przyszła nie pozwalał jej wyjść bez zdobycia odpowiednich informacji.
||Wreszcie. Gdzie byłeś? Czekam od pół godziny! Zaczęłam się zastanawiać czy nie powinnam iść cię szukać!|| napisała szybko.
- Aj. Wybacz, wybacz. Miałem niezbyt miłe spotkanie z Shizu-chanem. – Zachichotał pod nosem, przypominając sobie minę blondyna, kiedy Simon zastąpił mu drogę. – Co jest? – zapytał w końcu. Wątpił, że to jakaś błahostka. Celty nie często się u niego zjawiała i to tym bardziej z własnej woli.
||Od jakiegoś czasu, dokądkolwiek nie pojadę, ściga mnie drogówka! Zazwyczaj łatwo był ją zmylić... ale coś jest nie tak. Poza tym słyszałam pogłoski o tym, czego szukam. Wiesz coś na ten temat?||
- Wybacz. Pierwsze kasa. – Z uśmiechem ruszył w stronę kuchni, nie czekając przy tym na dziewczynę.
Celty podążyła za nim, a kiedy weszli do pomieszczenia położyła na stole plik banknotów.
||Tyle, ile chciałeś.|| Napisała. ||Powiedz wszystko, co wiesz, to zaczyna robić się straszne!.||
- Jeśli chodzi o drogówkę to słyszałem, że doszli jacyś nowi. Podobno nieciekawe typki. Nie rozmawiają z nikim, tylko między sobą, więc trudniej się czegoś dowiedzieć. Śmiesznym faktem jest to, że „pracują” już około czterech dni, a nadal się nie zameldowali. Domyślam się, że to jakaś większa sprawa, a to, że uwzięli się akurat na ciebie też na pewno nie może nic nie znaczyć. – Zastanowił się przez chwilę. - Hm, są nie stąd, z nikim nie rozmawiają, działają z policją, uwzięli się na ciebie i jeszcze się nie zameldowali, jak dla mnie albo są z jakiejś tajnej organizacji zainteresowanej „bezgłowym jeźdźcem”, albo wiedzą więcej niż nam się wydaje. – To mówiąc otworzył drzwi lodówki, szukając czegoś dla kota, któremu tak w ogóle musi wymyślić jakieś imię. – Chodzi w sumie o to, że może mają twoją głowę lub jakieś informacje o niej. Oczywiście to są tylko domysły. Dziwią mnie jednak jeszcze dwa fakty. Pierwszy, że współpracują z drogówką. – Z zadowoleniem wyciągnął mleko i podszedł do niewielkiej półki z naczyniami. – Muszą mieć na nich jakiegoś haka lub podawać się za kogoś innego. Drugi fakt to, to, że jeszcze nie przyszli do mnie po żadne informacje. Muszą się domyślać, że pracujemy razem i boją się zaryzykować. – Wyciągnął niewielką miskę, po czym nalał do niego trochę picia. – Oczywiście, jak już mówiłem, to są tylko domysły. Możliwe jest, że jest to zwykła drogówka, nie zagrażająca nikomu i niczemu, a chcą cię złapać przez tamtego maniaka dla szybkiego i gwarantowanego awansu. – Położył naczynie na ziemi i uparcie zaczął się w nie wpatrywać. – Ale nie wierzę w przypadki, a ty? Co tam słyszałaś?
||Wiem tylko tyle, że od kilku dni non stop siedzą mi na ogonie i za nic nie mogę ich zgubić. No i nie boją się cieni. Nie jestem pewna, czy nadal będę mogła być twoim dostawcą. Co jeśli mnie złapią? Wolę nie ryzykować.||
Zawahała się, po czym wystukała szybko jeszcze kilka zdań.
||Kadota wspominał, że wśród żółtych krążyły o mnie plotki. Podobno głowa jest w mieście.||
- Och? Czyli wszystko już jasne. – Przyklasnął w dłonie, od dłuższej chwili patrząc już na dziewczynę. – Myślę, że to dobry pomysł. Na razie siedź w domu. Shinra na pewno się ucieszy.
||Dowiesz się czy to prawda?||
- Oczywiście, nie na rękę mi jest stracenie takiego dostawcy. – Zastanowił się przez chwilę. – Spróbuję w to jakoś wciągnąć Shizu-chana, jeśli usłyszy, że coś ci grozi powinien pomóc.
||Jak uważasz.||
||Dzięki.|| dodała po chwili.
- Nie ma sprawy i do zobaczenia. - Pomachał jej na pożegnanie, tym samym kończąc rozmowę.

***

Tak, tak... Wiem, że jakoś wiele się nie dzieje, ale nie ma co się martwić. Całą akcje nadrobi się w następnych rozdziałach. >///<


Do zobaczenia! 


5 komentarzy:

Tyzyfone. pisze...

Yummy <33
Kocham ich ;)) Czekam na rozwinięcie akcji

Uszati ▲ pisze...

Rosjanin wpier*doli się wszędzie, hahha.
Weź, zaczynam sobie rozdział czytac a tu KREW, MORDERSTWA i wgl, tak sie cieszyłam aa tu się nagle okazało że to tylko filmu, buuu, niesprawiedliwe!
A rozdział jest super i wybaczam że na razie nie ma yaoi ;d ale czekam aż w końcu się pojawią :3

Ayane-chan ♥ pisze...

Boskie! Uwielbiam ich ^ ^. Opowiadanie po prostu wspaniałe tak jak zapewne inne. Znów pojawiło się wiele rzeczy które mnie zachwyciły. Cudo *0*

Unknown pisze...

Notka super *_*.
Nie oglądam tego anime, ale i tak mi sie bardzo podobało. ^^
Początek ... Myślę, że to o jakimś zabójcy a tu film ! xD
Rosjanin niezły x_X xD

Kinzuki pisze...

Aah... Świetne ;d
Ciekawa jestem co Izaya wymyśli dla tego kociaka =^.^=
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy ;)